Dwieście stron, duża, rozstrzelona czcionka, sporo ilustracji – koło godziny zabawy w łódzkich klimatach. „Przyznaje, że z Łodzią jest jak z koszmarnie brzydką siostrą: wiesz, że Bóg poskąpił jej urody, a twoi koledzy na jej widok wymiotują, ale i tak ją kochasz, bo to przecież najbliższa rodzina. Jest jeszcze inna porównanie, może nawet lepiej oddające klimat miasta: z Łodzią jest jak z uprawianiem seksu z kobietą po osiemdziesiątce – trzeba to, k***a, lubić. Moim zdaniem Łódź jest jak heroina: chcesz ją rzucić, a i tak wracasz po kolejną działkę” – pisze autor i już widać, że nie jest to zabawa dla każdego, trzeba mieć żołądek zdolny przetrawić te sążniste metafory.
Oprócz trudności w znalezieniu naturalnego, adekwatnego języka, problemem „Brzydkiego, złego i szczerego” jest duży autobiografizm bogatej dyskografii, która w połączeniu z wylewnością koncertowej konferansjerki i mimo wszystko na przestrzeni kariery sporą (choć od lat starannie planowaną) aktywnością medialną powoduje, że fan czy czujny obserwator niewiele się dowiedzą. Na ołtarzu gadki z ławki bądź z fotela u fryzjera poświęcona została muzyka – po mocno krytykowanej płycie „Jazz, Dwa, Trzy” (2011), o której Ostry pisze akurat sporo i ciekawie, albumy traktowane są już zupełnie po macoszemu, brakuje rapowej kuchni. No cóż, priorytety. Pewno książkę nie bez przyczyny kończą słowa „Nieistotne, ile płyt mam na swoim koncie i ile ich jeszcze nagram, nieważne recenzje, opinie hejterów, nieistotne, kim jestem dla ludzi jako raper czy muzyk, bo i tak kilka lat po zakończeniu kariery nikt nie będzie o tym pamiętał, natomiast dla moich dzieci i żony, jeśli tego nie spieprzę, będę bohaterem do końca życia”.
A pisarstwo to niejedyny nowy pomysł na siebie O.S.T.R.-a. Kolejnym jest ogłoszona właśnie wrześniowa, obejmująca dziewięć miast trasa stand-up’owa w ramach której Ostry wspomoże grupę Please Stand-up. Wnioskując po doniesieniach z zamkniętych imprez, w których miał co nieco do powiedzenia o piersiach czy włosach uczestniczek („Mam takie same na jajach!”), jest w polsko-kabaretowej formie. Szlak został już przetarty, by wspomnieć roast Tego Typa Mesa czy postać krzykliwego humorysty Winiego, wydawcy i rapera, który stał się osobowością rozpoznawaną poza światkiem hip-hopu. Zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni.
Autor: Marcin Flint
Czytaj też:
O.S.T.R. Na czym polega fenomen jednego z najważniejszych polskich hiphopowców?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.