Pracował pięć lat w japońskiej korporacji. „Zakład karny o łagodnym reżimie”

Pracował pięć lat w japońskiej korporacji. „Zakład karny o łagodnym reżimie”

Tokio
Tokio Źródło:Pixabay / 30e302929n30
Japońskie firmy najczęściej kojarzą nam się z innowacyjnością, kreatywnością i dokładnością. To jednak skojarzenia, które nabywamy dzięki przekazom medialnym czy testowaniu określonych produktów. Dla tych spragnionych bardziej praktycznego wejrzenia jest dobra wiadomość: na rynku wydawniczym pojawiła się książka, która przybliża funkcjonowanie japońskiej korporacji „od środka”.

Piotr Milewski pochodzi z Chełma, ale wychowywał się w Opolu. Studiował na kilku zagranicznych uczelniach, co dało mu solidne podstawy do rozpoczęcia pracy w Japonii. Tam spędził dziewięć lat, z czego pięć w korporacji, którą w swojej książce określił tajemniczo mianem „K”. „Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji” to książka będąca literaturą faktu i czymś na wzór pamiętnika spisanego przez autora.

„Wyrok dożywocia”

Trzydziestoletni wówczas bohater rozpoczynając pracę w „K” był jedynym obcokrajowcem spośród sześciuset pracowników. Na łamach książki podzielił się wspomnieniami dotyczącymi samej rozmowy kwalifikacyjnej oraz początków w korporacji. „Planeta K” nie jest jednak suchą relacją faktów, a prowadzoną reportażowym językiem opowieścią z elementami błyskotliwego humoru. Milewski oddaje głos spotykanym przez siebie bohaterom, serwując przy tym czytelnikom szczegóły na temat ich zachowania, analizę osobowości oraz podejścia do pracy w przedsiębiorstwie. Całość jest zamknięta w krótkich rozdziałach, co przypomina dziennik, ale zarazem nadaje narracji płynności.

Czytelnicy nie tylko dowiedzą się o statucie obowiązującym zatrudnionych, filozofii firmy czy gorliwości i gotowości do poświęceń ze strony pracowników, ale również o ciekawostkach zaobserwowanych przez autora. Kapcie noszone przez członków korporacji, poranna gimnastyka, dożywotnie umowy czy znaczenie stroju służbowego to tylko jedne z nielicznych zawartych w „Planecie K” perełek, a zarazem faktów, o których zapewne większość Europejczyków nie miała pojęcia.

Chociaż współpracownicy i przełożeni Milewskiego często odznaczali się życzliwością oraz otwartością, zaskakując nietuzinkowymi zachowaniami, to w książce nie brakuje również gorzkich refleksji. „Przemknęła mi przez głowę myśl, że przebywam w zakładzie karnym o łagodnym reżimie w roli więźnia z wyrokiem dożywocia i z prawem do nocnych przepustek” – czytamy w jednym z rozdziałów, a cała lektura dostarcza odpowiedzi na pytanie, na ile człowiek z innego kręgu kulturowego może odnaleźć się w nietypowym świecie zasad, obostrzeń i pracy w miejscu, które trzeba traktować jak rodzinę.

Czytaj też:
Coś dla tych, którzy już planują wakacje. „Pociąg do Tybetu” zabierze was w niezwykłą podróż

Źródło: WPROST.pl