Ostatni tytani grunge'u. Pearl Jam pokazuje przemijaniu środkowy palec

Ostatni tytani grunge'u. Pearl Jam pokazuje przemijaniu środkowy palec

Eddie Vedder, wokalista Pearl Jam
Eddie Vedder, wokalista Pearl Jam Źródło:Newspix.pl
Na przełomie lat 80. i 90., położone między zatoką Puget i jeziorem Waszyngton, Seattle stało się niespodziewanie muzycznym centrum świata. W knajpach rozsianych pod górującą nad miastem słynną wieżą widokową Space Needle, rodziła się popkulturowa rewolucja, na czele której stanęły cztery zespoły: Nirvana, Soundgarden, Alice in Chains i Pearl Jam. Ten ostatni wystąpi w czwartek 14 lipca w krakowskiej Tauron Arenie.

Niestety, każda rewolucja ma swoje ofiary. Spojrzawszy na historie grunge’u można odnieść wrażenie, że nad jego twórcami zawisła klątwa. W chłodnym, położonym ok. 170 kilometrów od granicy między USA i Kanadą, Seattle powstał gatunek muzyczny, przesiąknięty nie tylko buntem i gniewem, lecz także głęboko zakorzenionym w umysłach artystów smutkiem. Niemożność poradzenia sobie zarówno z tym uczuciem, jak i z wybuchem ogromnej popularności, pchała muzyków do narkotyków i alkoholu, co niestety dla wielu z nich zakończyło się tragicznie.

Czytaj też:
Jak ćpają Polacy. Specjalista od uzależnień: „Nie pytam pacjentów już o to, co biorą, bo to bez sensu”

Z koszmaru depresji i uzależniania, który pochłonął życia m.in.: Andy’ego Wooda, Kurta Cobaina, Layne’a Staley’a i Chrisa Cornella, bez szwanku wyszedł tylko jeden z najważniejszych grunge’owych zespołów. Mimo trzech dekad obecności na scenie i jedenastu studyjnych albumów na koncie, Pearl Jam wciąż trwa i nic nie wskazuje na to, by zespół zamierzał zakończyć swoją muzyczną podróż.

Źródło: WPROST.pl