Teresa Lipowska: Aborcja? To jest tylko i wyłącznie sprawa kobiety

Teresa Lipowska: Aborcja? To jest tylko i wyłącznie sprawa kobiety

Teresa Lipowska
Teresa Lipowska Źródło:Newspix.pl / TEDI
Bardzo długo byłam osobą bardzo wierzącą i praktykującą, byłam bardzo blisko kościoła, potem zaczęło się to trochę sypać. Ale bardzo chciałabym, żeby wszystko to, w co wierzyłam i to, jak zostałam wychowana było naprawdę, bo ten XXI wiek jest tak „obcinający” wszystko… „Boże, gdzie ty jesteś?” Na Ukrainie i nie tylko tam, dzieci umierają... „Gdzie ty jesteś Boże miłosierny? Gdzie ja cię mogę szukać?” – pyta Teresa Lipowska.

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz: Wiele aktorek mówiło mi, że aktorstwo to bezwzględny zawód dla kobiet. Pani też tak uważa?

Teresa Lipowska: Każdy zawód wymaga ogromnego wysiłku i poświęcenia. Czy to będzie lekarz, adwokat czy pracujący sumiennie albo szaleńczo dla pieniędzy – bo są i tacy – aktor. Czy to jest bezwzględne dla kobiet? Uważam, że mężczyzna i kobieta mają podobnie: muszą jakoś pogodzić życie zawodowe z życiem prywatnym.

Aktorstwo to bardzo ciężki zawód, ludzie sobie nie zdają z tego sprawy, bo albo poświęca się temu wszystko, albo „pośrodkuje”, żeby mieć też czas na rodzinę. No chyba, że wybiera się taki model, że rezygnuje się z rodziny; mam takie koleżanki. Nina Andrycz mówiła, że jej miłością jest teatr i nie chce żadnych innych, nie chce się rozdrabniać.

Ja bardzo chciałam mieć dzieci, mam jednego, wspaniałego syna, z którego jestem bardzo dumna, bo właśnie teraz, w wieku 50 lat, spełnił swoje marzenie z dzieciństwa: zrobił licencję pilota. Mój mąż również był aktorem i razem przykładaliśmy się do tego, żeby wszystko się dało i udawało. Cudem i szczęściem było to, że robiliśmy to, co chcieliśmy, co uwielbialiśmy.

Pani, mając prawie 87 lat, wciąż nieprzerwanie to robi.

Teraz w moim wieku jest mi czasem trudno i ciężko, ale jak wracam z pracy do domu i wiem, że zrobiłam coś fajnego, bardzo się z tego cieszę. Ja jestem zadaniowa. Nawet na spacer nie lubię iść tylko po to, żeby się przejść, tylko idę np. po jajka, a potem dalej, bo tam jest lepszy chleb. Do masarza, który jest na trzeciej ulicy też pójdę; biorę kijki i idę. Czasem nawet do pewnych rzeczy się zmuszam, żeby być w działaniu i sprawności. Jak w Teatrze Syrena pracowałam ze ś.p. Hanią Bielicką, obserwowałam ją, jak przychodziła dużo wcześniej, robiła się przed lustrem, a potem siedziała i rozwiązywała krzyżówki, mówiła mi przy tym: Tereniu, to jest najlepsza gimnastyka umysłu: przypominasz sobie, kojarzysz – to jest ważne. Biorę z niej przykład, bardzo to teraz lubię.

Pisze się role dla starszych aktorek?

Zupełnie nie. Wcześniej grało się więcej klasycznych sztuk i brano starsze panie, a w tej chwili? Filmowe babcie mają 50 lat: dokłada się im tylko siwych włosów i dorysowuje sztuczne zmarszczki. Prababcie już nie grają. Jeśli chodzi o autorów współczesnych, nie znam takich, którzy by zagospodarowali nas, starszych. Nie dbają o nas zupełnie. Uważają, że to nie jest teraz modne i potrzebne. Wszystko jest na skos, na przełaj, szybko.

Nie pisze się takich ról, więc ja pracuję zdecydowanie rzadziej. Ale jak już idę do pracy, to nie tylko dla pieniędzy, również dla wyzwania i pokazania siebie innej.

Z małych, nieciekawych propozycji rezygnuję, aczkolwiek chętnie przyjęłabym epizod, ale taki, gdzie mogłabym pokazać, na co mnie jeszcze stać. Rola babci prowadzącej wnuczkę do przedszkola – tego już mi nie trzeba.

Artykuł został opublikowany w 14/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.