Kino użytkowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wakacje rządzą kinem, na ekrany trafiają tylko filmy, które mogą bawić i cieszyć. Jeśli pozostałe wakacyjne premiery będą trzymały poziom "16 dzielnic", to kinomani uznają obecny lipiec i sierpień za jeden z najlepszych w historii.
Bruce Willis, nie widziany właściwie od "Sin City", wraca w wielkim stylu. Wprawdzie to aktor płaski, każdy grymas jego twarzy można przewidzieć z pięciominutowym wyprzedzeniem, ale jest na tyle sympatyczny i pełen wdzięku, że miło znów móc wybrać się do kina, aby obejrzeć go w akcji. Teraz okazja jest podwójna, bo oprócz "16 przecznic" gra on także w "Zabójczym numerze", który na ekrany trafi w przyszłym tygodniu.

    Oba te filmy to typowe oglądadła wakacyjne, nie wymagające koncentracji od pierwszej do ostatniej klatki. Dostarczają za to wrażeń - pod tym względem "16 przecznic" jest niezastąpione. Film wyszedł spod ręki znanego hollywoodzkiego weterana kina akcji Richarda Donnera (w swojej filmografii ma on m.in. serial "Ścigany", cztery części "Zabójczej broni", czy "Supermana") i rękę mistrza widać właściwie w każdym kadrze: film jest szybki, dynamiczny, wciągający. Co ważne, efekt napięcia Donner buduje bez szarż. Mimo że to film sensacyjny nie ma w nim natłoku pościgów po zatłoczonych ulicach Nowego Jorku, czy strzelanin z udziałem kilkuset statystów. Reżyser jedynie sugeruje, że takie rozwiązanie za chwilę nastąpi - i to wystarczy, aby trzymać widzów w napięciu do samego finału. A czy tak naprawdę w filmach sensacyjnych chodzi o coś innego?

    Nawet finał, mimo że oczywiście dobro zwycięża w nim zło, nie jest tak łatwo przewidywalny jak zwykle to się dzieje w hollywoodzkich produkcyjniakach. Wychodzi więc na to, że "16 dzielnic" to bardzo przyzwoity kawałek kina. Oczywiście, jeśli nie oczekuje się od filmów, że dostarczy ono wzruszeń i emocji, jakie daje "Siódma pieczęć", czy "La Strada". Te dzieła to kino wielkie, "16 przecznic" to typowe rzemiosło. Ale na pewno Donner nie musi się tego wstydzić.