Jak wskazuje BBC w materiale zapowiadającym książkę, „Beren i Luthien” ma być mocno nacechowana wątkami prywatnymi z życia pisarza. Powieść powstała w 1917 roku, tuż po tym, jak pisarz wrócił z pola bitwy – J.R.R. Tolkien walczył w I wojnie światowej m.in. pod Sommą. Tolkienista, John Garth, mówił, że Tolkien pisząc tę książkę traktował ją jak „egzorcyzm”, dzięki któremu chciał pozbyć się przerażających wspomnień z czasów wojny.
Historia opowiada o miłości śmiertelnika oraz elfki, którzy razem próbują okraść złego Melkora. Wydanie książki było możliwe dzięki synowi Tolkiena, Christopherowi, a niektóre fragmenty znane są tym fanom twórczości angielskiego pisarza, którzy czytali „Silmarillion”. Teraz, pełne wydanie, pozwoli na zapoznanie się z całą opowieścią. Książka zawiera ilustracje Alana Lee, który już wcześniej był odpowiedzialny za artystyczną oprawę książek Tolkiena.
Garth przypomniał też kluczową scenę w „Beren i Luthien”, która wydarzyła się naprawdę. Mianowicie Edith, żona pisarza, podczas spaceru w lesie, zaczęła tańczyć na polanie wypełnionej białymi kwiatami. – Tolkienemm musiał poczuć wtedy taką radość, jakiej myślał, że już nigdy nie poczuje – ocenił tolkienista. Związek pisarza z tą książką i jej bohaterami jest jeszcze głębszy: na grobie Tolkiena i jego żony, na cmentarzu Wolvercote w Oxfordzie, wyryto imiona Beren i Luthien.
Sama data premiery „Beren i Luthien” nie jest przypadkowa – w czwartek mija dokładnie 10. rocznica ostatniej książki związanej ze stworzonym przez Tolkiena Środziemiem: „Dzieci Hurina”.