– O, tutaj jak jest drugie okno, to przez środek kuchni ma iść pierwszy tor. Tam dalej, przez staw, ostatni tor – opisuje Marek Staniaszek, sołtys Starych Bud, siedząc przed swoim domem. – Jestem tutaj od czterech pokoleń. Gospodarstwo budował mój pradziadek, dziadek, ojciec, teraz ja i mój syn. Dzisiaj czas się dla mnie zatrzymał.
Każdy tor ma iść przez działkę, na której stoi dom sołtysa. Zielone kreski na mapie przecinają jego staw, kolejne halę, w której stoją zabytkowe traktory. Ostatnia przecina dom. U sąsiada dom mają przecinać dwa tory, trzeci biegnie tuż obok. Niektórym tory odcinają kawałek działki, za to u Marty i Damiana biegną przez ziemię, którą dopiero co kupili. Wybrali projekt domu, mieli stawiać fundamenty, gdy okazało się, że zielona kreska przetnie ich salon. U pana Karola tory mogą zniszczyć dom, który jego dziadkowe własnym rękoma odbudowali po wojnie.
– To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Nie wierzyłem, że coś takiego można ludziom zrobić – oznajmia sołtys.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.