Idea pomysłodawców może i była słuszna, żeby urzędników zniechęcić do ewidentnego łamania prawa, bo to zawsze generuje wymierne szkody dla przedsiębiorców. Jednak doświadczenie życiowe podpowiada, że mało jest rzeczy trwalszych niż biurokracja. Dlatego całkowicie źle się do tego zabrano. Bo, aby urzędnik bał się łamać prawo, to najpierw musi wiedzieć, że czeka go za to nieunikniona kara. Urzędnicy zaś umieją czytać i jak zapoznali się z treścią ustawy, to doskonale wiedzieli, że nic, absolutnie nic im nie grozi.
Ukaranie na podstawie tej ustawy jest niemal niemożliwe nawet teoretycznie, a co dopiero w praktyce.
Fikcja prawna
Do czasu jej uchwalenia sądy nie definiowały pojęcia „rażące naruszenie prawa” w podatkach. Oczywistym było, że każda decyzja ostateczna, która nakłada jako podatek coś, co podatkiem nie jest, okrada obywatela z jego majątku. Jest więc rażącym naruszeniem prawa własności chronionym konstytucyjnie. Jednak bezpośrednio po jej wejściu w życie, dziwnym trafem NSA natychmiast dokonał definicji pojęcia „rażącego naruszenia prawa”, według którego nigdy ono nie występuje. Dla NSA rażącym naruszeniem prawa stało się jedynie jaskrawe naruszenie jasnego i oczywistego przepisu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.