Wdowa po Januszu Kochanowskim: „W Smoleńsku nie zginęli tylko PiS-owcy. Czy naprawdę trzeba się tak opluwać?”

Wdowa po Januszu Kochanowskim: „W Smoleńsku nie zginęli tylko PiS-owcy. Czy naprawdę trzeba się tak opluwać?”

Antoni Macierewicz
Antoni Macierewicz Źródło:Newspix.pl
Minister Macierewicz ma wiele zasług i nie można mu ich odebrać. Ale co do kierowania podkomisją to sądzę, że kompetentna i zorganizowana grupa o statusie naukowym byłaby lepszym wyborem – mówiła w niedawnym wywiadzie dla „Wprost” Ewa Kochanowska. Wdowa po Januszu Kochanowskim, prawniku, dyplomacie i RPO w latach 2006-2010 w rozmowie odniosła się także m.in. do kwestii wraku Tu-154. – Rosjanie mogą sobie zatrzymać wrak, bo polski rząd po katastrofie im na to pozwolił. Nie sądzę, by kiedyś do nas wrócił.

Jak tłumaczyła Ewa Kochanowska, Rosjanie „mają znakomitą kartę przetargową a wrak z pewnością byłby dowodem na to, że samolot rozpadł się przez wybuch w powietrzu, a nie przez uderzenie o ziemię”. – Widać to gołym okiem na zdjęciach – mówiła w rozmowie z „Wprost”.

Jednocześnie przyznała, że w Polsce „ewidentnie, że nie ma woli politycznej, aby wyjaśnianie katastrofy było priorytetem”: – Nie wiem, co się dzieje w podkomisji smoleńskiej, ale na niedawnym spotkaniu z prokuratorami okazało się, że nie mają żadnego wsparcia politycznego. Nie mogą też wywierać żadnego nacisku na biegłych, co jest oczywiście zrozumiałe, ale np. po trzech latach od ekshumacji mojego męża prokuratura wciąż nie ma protokołu po ekshumacyjnego.

Czytaj też:
11. rocznica katastrofy smoleńskiej. Przypominamy najważniejsze fakty

Dodała, że choć raport podkomisji miał być gotowy już trzy lata temu, wciąż go nie ma: –Ten absolutnie ostateczny termin miał być już pod koniec 2018 roku, gdy jeszcze nie było pandemii i członkowie podkomisji byli do dyspozycji.

Ewa Kochanowska akcentuje, że brak raportu jest „powodem do frustracji, zawłaszcza jeżeli ma się w pamięci działania Holendrów po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą”: – Nie dość, że w sytuacji wojny sprowadzili szczątki pasażerów i samolotu, to wciągu trzech lat zamknięto śledztwo, postawiono zarzuty i wybudowano pomnik ofiarom.

Czytaj też:
Brudziński: Tusk przejdzie do najczarniejszych kart polskiej historii

Jak przyznała w wywiadzie dla „Wprost”, miała nadzieję, że PiS przyspieszy wyjaśnianie .

Naiwnie wyobrażałam sobie, że podkomisja powstaje, bo przez te poprzednie pięć lat na zapleczu zespołu parlamentarnego przygotowany został plan, jak prowadzić to badanie. Nie uważam też, że najlepszym pomysłem było postawienie na czele zespołu polityka. Z prostego powodu: politycy inaczej pracują, są nastawieni na efekt doraźny, mniej na długofalową pracę w ciszy laboratorium czy pracowni – podkreśliła.

Czytaj też:
Małgorzata Wassermann: Do dziś odczuwam skutki koronawirusa

W opinii Ewy Kochanowskiej, przewodniczącym podkomisji smoleńskiej powinna być „osoba z doświadczeniem, dorobkiem naukowym, która wie, jak organizować prace badawcze”. – Zrozumiałe jest, że opinia publiczna domaga się informacji, ale nadmiar, często sprzecznych wypowiedzi, nie przysłużył się sprawie. Cząstkowe lub niespójne informacje stają się obiektem kpin, a członkowie podkomisji obiektem nagonki, hejtu, zwolnień z pracy – podkreśliła.

ma wiele zasług i nie można mu ich odebrać. Ale co do kierowania podkomisją to sądzę, że kompetentna i zorganizowana grupa o statusie naukowym byłaby lepszym wyborem – dodała Ewa Kochanowska.

Na pytanie, czy sprawa katastrofy smoleńskiej jest przerzucana z rządu na rząd, skwitowała: – Nie widać entuzjazmu. Jak pojawiają się jakieś opinie, wątpliwości, to tylko przy okazji kolejnej rocznicy, dzień później zainteresowanie gaśnie. Wszyscy zajmują się własnymi bolączkami i skoro do następnego roku jest spokój, to po co się zajmować Smoleńskiem? – Tu potrzebna jest akcja, bo jak na razie jesteśmy zawieszeni we mgle smoleńskiej – twierdzi Ewa Kochanowska.

Czytaj też:
Kolejne fragmenty raportu Macierewicza. Najpierw model 3D, potem nagranie krzyków z pokładu

„Szczucie jest obrzydliwe”

Ewa Kochanowska w ubiegłym roku nie była na grobie męża ze względu na obostrzenia. – W zeszłym roku ogłoszono zamkniecie cmentarzy, dlatego nie pojechałam na 10. rocznicę katastrofy smoleńskiej do Częstochowy, na grób mojego męża. Później okazało się, że osoby, które chciały wejść, mogły wcześniej zgłosić ten zamiar zarządowi cmentarza. Wiele osób wykorzystało tę możliwość. Byłam bardzo wdzięczna za kwiaty, wieńce, pamięć. W tym roku, bez względu na obostrzenia i decyzje, jakie w związku z tym zapadną, nie zamierzam się chować – mówiła.

Przyznała, że polityczna awantura, która wywiązała się po tym, jak Jarosław Kaczyński odwiedził rok temu grób swoich bliskich na cmentarzu zamkniętym dla innych zwiedzających ze względu na obostrzenia, było oburzające: – Robienie komuś zarzutów, że wszedł na cmentarz – jest po prostu niskie. Opozycja naprawdę nie ma się czym zajmować? Wysprzedali Polskę, zniszczyli co się dało i jeszcze judzą i jątrzą. Śledzą, czy ktoś miał maskę, czy jej nie miał i czy wszedł na cmentarz. Żenujące.

Wdowa po Januszu Kochanowskim ubolewa, że katastrofa smoleńska wciąż dzieli Polaków: – To szczucie jednych na drugich, bo ktoś wszedł na cmentarz, jest obrzydliwe.

Przecież w Smoleńsku nie zginęli tylko PiS-owcy, ale i członkowie rodzin katyńskich, też partii opozycyjnych. Czy naprawdę trzeba się tak opluwać i gnoić tych, co chcą ich upamiętnić?

Wielka żałoba narodowa, która wybuchła po katastrofie musiała zostać zohydzona. A niemające precedensu prowokacyjne, wulgarne i obsceniczne zachowania na Krakowskim Przedmieściu, znalazły gorliwych naśladowców.