Ośmieszył prezydenta USA w programie na żywo. Tłumaczy się nietypowo

Ośmieszył prezydenta USA w programie na żywo. Tłumaczy się nietypowo

Joe i Jill Biden
Joe i Jill Biden Źródło:Newspix.pl / ABACA
Prezydent Stanów Zjednoczonych w Wigilię w programie na żywo został potraktowany amerykańskim odpowiednikiem naszych „ośmiu gwiazdek”. Mężczyzna, który wypowiedział obraźliwą formułę twierdzi jednak, że zrobił to dla żartu, a do polityka nie żywi negatywnych uczuć.

Prezydent Joe Biden razem ze swoją małżonką Jill w ramach świątecznej tradycji wspólnie z Amerykanami śledził w dowództwie sił powietrznych tor lotu sań św. Mikołaja. Jak co roku w Wigilię, informował na bieżąco o postępach w rozwożeniu prezentów. Przy okazji odbierał telefoniczne życzenia od rodaków i sam życzył im wesołych świąt. Jeden z telefonów był od rodziny z Oregonu: czwórki dzieci i ich ojca Jareda Schmecka.

Mężczyzna na koniec rozmowy życzył parze prezydenckiej cudownych świąt i dorzucił hasło „Let's go Brandon”. Jest to sformułowanie mocno obraźliwe, bo odczytywane wprost jako „f*ck Joe Biden” (pie***yć Joe Bidena). Łatwo zrozumieć, dlaczego w jednej chwili stał się wyjątkowo popularny w całym kraju, ale też zebrał sporo krytyki za swoje zachowanie. W wielu programach i audycjach krytykowano go za zakamuflowany wulgaryzm z telewizji na żywo.

twitter

Schmeck tłumaczy się po słowach do Bidena: Jestem chrześcijaninem

Dopytywany przez dziennikarzy, Schmeck podkreślał, że „nie ma nic do Joe Bidena”. 35-latek stwierdził jedynie, że jest „sfrustrowany, ponieważ uważa, że prezydent mógłby wykonywać swoją pracę lepiej”. – Nie zamierzałem go obrazić – podkreślał. Jared Schmeck samego siebie postrzega jako „myślącego samodzielnie Amerykanina i wyznawcę Jezusa Chrystusa”. Podkreślał, że jego wypowiedź była żartem, mającym przynieść ulgę wobec frustracji wynikającej z polityki Bidena.

– Teraz jestem atakowany za korzystanie z mojej wolności do wypowiedzi... Rozumiem, że „Let's go Brandon” ma wulgarne znaczenie, ale nie jestem takim prymitywem, niezależnie od tego, co sądzę o prezydencie – mówił. – Biden wydaje się serdecznym człowiekiem. Nie ma we mnie niechęci ani niczego takiego. To było po prostu niewinne skorzystanie z mojego przyznanego przez Boga prawa do wyrażenia frustracji w żartobliwym tonie... Kocham go, tak jak kocham każdego innego brata i siostrę – zapewniał.

„Let's go Brandon” – dlaczego to obraźliwe?

Historia tego zwrotu jest dość przypadkowa. Wszystko zapoczątkował wywiad telewizyjny z 28-letnim Brandonem Brownem, zwycięzcą rajdu NASCAR Xfinity Series w Alabamie. Podczas rozmowy na żywo mikrofon wyłapywał okrzyki skandującego za plecami sportowca tłumu: „f*ck Joe Biden!”. Dziennikarka próbująca ratować sytuację, zasugerowała, że chodzi o hasło „let's go Brandon”.

Internautom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przeciwnicy obecnego prezydenta USA zaczęli stosować ten zwrot na tej samej zasadzie, na której u nas działa osiem gwiazdek – jako wyraźny wyraz dezaprobaty wobec rządzącego polityka, który łatwo wyrazić w przestrzeni publicznej.

Czytaj też:
Donald Trump udzielił mocnego wywiadu. O byłym premierze Izraela powiedział: Je*** go

Źródło: Independent