Marcinkiewicz oskarża: prezydent kazał założyć mi podsłuch

Marcinkiewicz oskarża: prezydent kazał założyć mi podsłuch

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kazimierz Marcinkiewicz wysuwa potężne oskarżenie pod adresem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "W grudniu 2005 r., gdy byłem premierem, prezydent elekt polecił szefowi ABW zbierać informacje na mój temat i założyć mi podsłuch" - mówi w autoryzowanym wywiadzie dla "Dziennika".
Dlaczego Kaczyński miałby zlecać działania niezgodne z prawem? "Chciał, żeby szefem rządu był jego brat, a nie ja" - twierdzi były premier.

Marcinkiewicz od wielu miesięcy sugerował, że próbowano go inwigilować, gdy stał na czele rządu. Do tej pory nie podawał konkretów. Kulisy tej sprawy ujawnia dopiero, gdy traci posadę w londyńskim banku, a prasa rozpisuje się o jego flircie z Platformą. Wysuwa najcięższe zarzuty przeciw głowie państwa.

Mówi, że Lech Kaczyński chciał wykorzystać służby specjalne przeciw urzędującemu premierowi. I że robił to, będąc tylko prezydentem elektem, który nie ma jeszcze żadnych uprawnień - pisze "Dziennik" na swojej stronie internetowej.

W rozmowie z Michałem Majewskim i Pawłem Reszką Marcinkiewicz powiedział, że w grudniu 2005 roku prezydent elekt zlecił szefowi ABW Witoldowi Marczukowi zbieranie informacji na temat Marcinkiewicza. Według byłgo premiera Marczuk się na to nie zgodził. Marcinkiewicz powołuje się na trzy niezależne źródła: polityka, średni szczebel służb i pośrednio także samego Marczuka.

Na pytanie, dlaczego prezydent prosił Marczuka o takie działania, Marcinkiewicz odpowiada: "Lech Kaczyński nigdy nie ukrywał, również w wielu rozmowach ze mną, że marzy, by premierem był jego brat. Mówił mi na przykład: »Kazimierzu, wiesz, że to Jarosław powinien stanąć na czele rządu, choćby na pół roku - byłoby dobrze, żeby miał tak prestiżową funkcję w życiorysie«".