Problem w tym, że placówka nie jest zarejestrowana jako przedszkole, ale jako firma, której przedmiotem działalności gospodarczej jest wychowanie przedszkolne. Dzięki temu nie musi spełniać wielu wymogów, m.in. sanitarnych i budowlanych. - Nie otrzymuje też dotacji na swoją działalność, ale też ani kuratorium, ani Biuro Edukacji nie ma nad nią nadzoru - mówi Beata Murawska, zastępca dyrektora miejskiego Biura Edukacji.
Przedsiębiorców, którzy prowadzą w Warszawie takie firmy, jest już 29. Legalnie działających przedszkoli niepublicznych jest 174.
Agnieszka Kolasa, właścicielka Ogródka, z zawodu architekt, chce zarejestrować przedszkole. - Zamierzam wystąpić o wszystkie potrzebne zgody. Nie zrobiłam tego wcześniej, bo zależało mi na czasie, a procedury, które trzeba spełnić, mogą odstraszyć - mówi. Potwierdza to Jan Halbersztat, który wraz z żoną chciał założyć przedszkole pod Warszawą. Nie udało się.
- Wyłożyliśmy się na czysto biurokratycznej sprawie. Okazało się, że zgodnie z przepisami prawa budowlanego, aby zarejestrować przedszkole w domu - może ono zajmować nie więcej niż 30 proc. powierzchni użytkowej budynku. - My chcieliśmy, aby przedszkole obejmowało większą powierzchnię, ale urzędnicy byli niezłomni. Po roku walki zrezygnowaliśmy - mówi Halbersztat.
Właściciele placówek prowadzących wychowanie przedszkolne mówią, że dla nich najważniejszym nadzorem są rodzice, którzy codziennie widzą, czego i w jakich warunkach uczą się ich dzieci - pisze "ŻW".