Iran chce zwiększyć wpływy na Bliskim Wschodzie

Iran chce zwiększyć wpływy na Bliskim Wschodzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd Iranu jest przekonany, że USA przygotowują się do wycofania z Bliskiego Wschodu i dlatego wzmacnia wysiłki zmierzające do zwiększenia swych wpływów w regionie – pisze „Wall Street Journal”.
Zdaniem gazety działania Teheranu wymierzone są w sześciu najbliższych sojuszników USA: Egipt, Liban, Bahrajn, Maroko, Kuwejt i Jordanię. Wszystkie te kraje przeżywają kryzys ekonomiczny bądź polityczny, który Iran chce wykorzystać.

Dziennik pisze, że irańscy stratedzy przewidują kryzys polityczny w Egipcie po ustąpieniu 81-letniego prezydenta Hosni Mubaraka i od miesięcy prowadzą kampanię w mediach na ten temat. Podczas działań przeciwko grupom nawracającym Egipcjan na szyizm aresztowano 68 członków proirańskich ugrupowań, których oskarżono o spisek. Zdaniem władz w Kairze o irańskich wpływach w Egipcie świadczy fakt, że 30 lat temu było tam kilkuset szyitów, a teraz ich liczba zbliża się do miliona.

Również w Bahrajnie, Maroku, Kuwejcie i Jordanii aktywne są proirańskie ugrupowania.

Jednak dla Teheranu najważniejszą zdobyczą ma być Liban. Przed zapowiedzianymi na lipiec wyborami parlamentarnymi Iran wydaje znaczne pieniądze na wsparcie koalicji, na której czele stoi szyicki Hezbollah. Wywiady państw arabskich informują o wyrafinowanej strategii Iranu – u jej podstaw znajduje się sieć przedsiębiorstw i banków zatrudniających tysiące osób w krajach, w których chcą uzyskać wpływy. Wyżej znajdują się irańskie instytucje charytatywne świadczące m.in. usługi związane z ochroną zdrowia i dające stypendia. Następnie Iran tworzy sieć centrów kultury, w których obok tradycyjnej teologii uczy się np. informatyki.

Irańska dyplomacja publiczna dysponuje siecią kilkunastu satelitarnych stacji telewizyjnych i radiowych nadających w kilku językach, ponad setką gazet i czasopism, kilkunastoma wydawnictwami oraz tysiącem stron internetowych i blogów nadzorowanych przez Gwardię Rewolucyjną. W tysiącach meczetów w całym regionie nauki głoszą duchowni z Iranu lub przeszkoleni przez Iran – pisze „Wall Street Journal".

Iranowi sprzyja również wielu regionalnych polityków i intelektualistów, którzy mogą nie zgadzać się z jego ideologią, ale uważają go za potężnego sprzymierzeńca przeciwko Ameryce.

Dziennik podkreśla, że gdziekolwiek jest to możliwe Iran zamierza osiągnąć swoje cele środkami politycznymi, w tym poprzez wybory. Teheran ma nadzieję, że jego sojusznicy wygrają wszystkie ważniejsze wybory zaplanowane na ten rok w Afganistanie, Iraku, Libanie i na terytoriach palestyńskich.

Machina propagandowa pokazuje Iran jako wschodzącą „superpotęgę" a Amerykę jako potęgę „zachodzącą”. Zdaniem „Wall Street Journal” przesłanie jest proste: Amerykanie odchodzą, a na ich miejsce przychodzimy my. Wycofując się USA pozostawiają pustkę, którą Iran z przyjemnością wypełni – twierdzi dziennik.

PAP