"Gdy misja antypartyzancka, by zmienić reżim i powołać zaprzyjaźniony rząd ciągnie się od prawie dziesięciu lat, gdy liczba zabitych żołnierzy amerykańskich i sił sojuszniczych rosła z miesiąca na miesiąc, gdy dowódcy po dowódcach zostali mianowani i zwolnieni, podczas gdy wróg Taliban zwiera szeregi, nie potrzeba 92 tysięcy raportów i relacji, by zrozumieć, że operacja jest krwawym i już dającym odwrotny skutek fiaskiem" - ocenia znany publicysta na łamach rzymskiej gazety.
W jego opinii dokumenty te powinny teoretycznie wstrząsnąć opinią publiczną, która jednak - jak dodaje - "zamknęła zarówno Irak, jak i Afganistan, gdzie setki niewinnych ludzi giną od robotów zdalnie sterowanych z Nevady, na poddaszu obojętności". Zaznacza, że podczas gdy dokumenty o wojnie w Wietnamie ""zadziałały jako ostateczny detonator w masie krytycznej gniewu", "afgańskie papiery" mogą wpaść "niczym kamień w bagno" i mogą zostać ostatecznie najwyżej wykorzystane przez "Obamofobów", czyli przeciwników prezydenta USA.
"To kolejna zwycięstwo informacji nad kłamstwem, z całą pewnością. Ale wojna w Afganistanie trwa, coraz dłużej, coraz bardziej bezlitośnie brudna i odległa" - podsumowuje komentator dziennika "La Repubblica".PAP