Zmiany w rządzie - bez sensacji i bardzo szybko

Zmiany w rządzie - bez sensacji i bardzo szybko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Białoruska prasa opisuje w środę zmiany w rządzie, przeprowadzone przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę. Zauważa, że wielu z nowo mianowanych wysokich urzędników to "doświadczone kadry" i że nowy rząd ma zacząć pracę już od 1 stycznia.
"Eksperci nie widzą sensacji w dymisji stojącego przez siedem lat na czele rządu Siarhieja Sidorskiego i przekazaniu jego teki Michaiłowi Miasnikowiczowi" - pisze niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti". Cytuje opinię politolog Wolhi Abramowej: "Miasnikowicz to doświadczony wilk-aparatczyk, który zna mechanizm władzy" i "zachował swoją sieć administracji - ludzi średniego szczebla w ministerstwach i resortach, na których może się oprzeć, jeśli otrzyma polecenie pogłębienia procesów liberalizacji gospodarczej". Ekspertka przypomina, że "w pewnym okresie Miasnikowicz był umiarkowanym zwolennikiem wolnego rynku".

"Zmiany dotknęły rząd, administrację prezydenta, komitet kontroli państwowej, (państwowego nadawcę) Biełteleradiokompanię" - zauważa z kolei główny dziennik oficjalny "SB. Biełaruś Siegodnia". Zdaniem gazety, "postawiono nie tylko na zupełnie nowych ludzi, ale i na doświadczone kadry".

"Komsomolskaja Prawda" prezentuje sylwetki nowych wicepremierów: odpowiedzialny za budownictwo Anatol Kalinin był dotąd doradcą prezydenta w sprawach Mińska. Siarhiej Rumas, który jako wicepremier będzie odpowiadał za gospodarkę i finanse, to dotychczasowy szef Biełagroprombanku. Nowy wicepremier ds. sektora rolnego Waleryj Iwanou dotąd był zastępcą szefa obwodu mińskiego. Sferą socjalną i kulturą będzie zajmował się jako nowy wicepremier dotychczasowy ambasador Białorusi w Chinach Anatol Tozik. Do administracji prezydenta, którą nadal będzie kierował Uładzimir Makiej, weszli teraz dotychczasowy minister edukacji i szef sztabu wyborczego Łukaszenki podczas wyborów prezydenckich Alaksandr Radźkou i były wicepremier Andrej Kabiakou. "Komsomolskaja Prawda" podkreśla przy tym szybkość decyzji kadrowych: złożenie pełnomocnictw przez rząd nastąpiło, zgodnie z konstytucją Białorusi, po wyborach prezydenckich z 19 grudnia, "a już wczoraj stało się jasne, że nie wszystkie kluczowe figury pozostaną na swoich miejscach" - zauważa gazeta.

"Biełorusskije Nowosti" podkreślają: "W 2006 roku dymisja rządu i nowe nominacje odbyły się dopiero po inauguracji Łukaszenki na trzecią kadencję. Teraz kwestie proceduralne rozstrzygane są z kosmiczną prędkością: 24 grudnia Centralna Komisja Wyborcza zatwierdziła oficjalne wyniki wyborów, 27 grudnia rząd składa swoje pełnomocnictwa (...), a już 28 grudnia Łukaszenka mianuje nowego premiera i rozdaje jeszcze około dziesięciu ważnych tek w administracji". Wolha Abramowa ocenia, że tempo to "może mówić o tym, że władza przeżywa proces rozchwiania równowagi". "W warunkach niestabilności politycznej mianowani są tylko zaufani służbiści" - zauważa politolog.

Gazety oficjalne podkreślają zaś słowa prezydenta o tym, że rząd powinien być organem kolegialnym. Pod adresem nowego premiera Łukaszenka powiedział, że "Michaił Miasnikowicz jest właśnie bardzo elastycznym człowiekiem w tej kwestii i będzie mógł organizować pracę rządu w sposób kolegialny" - wskazuje "SB. Biełaruś Siegodnia".

pap