Twierdzenia Komisji Millera oraz MAK były oparte na zeznaniach osób, które odsłuchiwały taśmy z rejestratorów lotu i przypisały głos mjr. Grzywny gen. Błasikowi. Jednak wielomiesięczna analiza za pomocą specjalistycznego sprzętu, komputerowe porównywanie próbek głosów wykluczyły przypisanie generałowi jakichkolwiek słów wypowiadanych w kabinie podczas lądowania. Z ustaleń biegłych wynika, że dowódca Sił Powietrznych nie uczestniczył w wydawaniu komend podczas lądowania.
Dowodem na rzekomą obecność gen. Błasika w kokpicie miał być też fakt, że zwłoki generała odnaleziono obok zwłok nawigatora Artura Ziętka. Tezę tę od wielu miesięcy kwestionuje Bartosz Kownacki, pełnomocnik Ewy Błasik, wdowy po dowódcy Sił Powietrznych. Zwraca on uwagę, że w odróżnieniu od nawigatora gen. Błasik nie był przypięty pasami i jego szczątki mogły znaleźć się w tym miejscu na skutek sił działających podczas katastrofy.
Ustalenia krakowskich biegłych podważają też tezę o słabym wyszkoleniu i zgraniu załogi. Już wcześniej zwracano uwagę, że słowa przypisywane poprzednio gen. Błasikowi to podawane prawidłowo odczyty wysokościomierza.
Tezę o obecności gen. Bałasika w kokpicie tupolewa jako pierwszy sformułował polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich, który powiedział o tym w programie "Teraz my" w TVN w maju 2010 r. Z tego powodu wdowa po Błasiku oskarża Klicha o to, że to on zasugerował Rosjanom obciążenie polskiego generała.