W 2013 roku w Boże Narodzenie w legnickim kościele pw. św. Jacka, w trakcie udzielania Komunii Świętej, ksiądz upuścił komunikant – podaje „Gazeta Wyborcza”. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, komunikat umieszczono w naczyniu z wodą. Nie rozpuścił się jednak w całości. Co więcej, zauważono na nim krwistoczerwone przebarwienie. Proboszcz o zdarzeniu powiadomił biskupa, który nakazał czekać na wyjaśnienie sprawy kolejne dwa tygodnie. Po upływie wyznaczonego czasu, komunikat wciąż nie rozpuścił się w całości. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, ówczesny biskup legnicki Stefan Cichy zalecił, aby zjawisko zostało poddane specjalistycznym badaniom.
Cud czy przypadek?
Czerwony fragment hostii przebadali na wrocławskim Uniwersytecie Medycznym histopatolodzy oraz fachowcy z Zakładu Medycyny Sądowej. „Orzekli, że struktury włókniste na hostii przypominają włókna mięśnia serca kręgowca, np. człowieka, ale ludzkiego DNA nie wykryto” – podaje „Gazeta Wyborcza”. Pracownicy Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie ustalili z kolei, że materiał, który badali „to fragmenty tkanek mięśnia poprzecznie prążkowanego, podobne do mięśnia serca i to w momencie agonii, znaleźli także ludzkie DNA”. Kilkoro naukowców m.in. ze Szczecina i Wrocławia podważyło przedstawioną opinię. Twierdzą, że próbka była zanieczyszczona, co „dyskwalifikuje ustalenia patologów” – podaje „GW”.
Biskup Zbigniew Kiernikowski na podstawie opinii watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary ogłosił, że przebarwienie na hostii to „wydarzenie o znamionach cudu”. Hostia z krwistoczerwoną plamką jest wystawiona w kaplicy w kościele św. Jacka, a Watykan nakazał prowadzić rejestrację nadzwyczajnych wydarzeń, które występują podczas adorowania hostii.
Czytaj też:
Papież Franciszek: Rozważamy wprowadzenie do katechizmu nowego grzechu