Galeria:
Naukowcy odkryli kolonię 1,5 mln pingwinów
Zaskakujące odkrycie zostało ogłoszone 2 marca na łamach „Scientific Reports”. Dokonał go Michael Polito z wydziału oceanografii na Uniwersytecie w Luizjanie. W 2006 roku badacz przepływał na pokładzie krążownika w pobliżu archipelagu określanego mianem Danger Islands. Ta grupa wysp położonych w odległości 24 km od Joinville nazywana jest tak ze względu na swoją specyfikę – są trudno dostępne ze względu na zdradliwe bloki lodu pokrywające otaczające je wody. Z tego powodu tak trudno do nich dotrzeć, a cała wyprawa jest niebezpieczna dla statków.
Polito w 2006 roku zobaczył zwierzęta z pokładu krążownika i już wiedział, że jest o krok od ważnego odkrycia. By go dokonać, musiał jednak czekać niemal dekadę. W 2015 roku badacz powrócił w okolice Dangerous Islands z zespołem naukowców. – Do tej pory jesteśmy zdumieni – komentował Polito w rozmowie z amerykańskim „Newsweekem”. – Wiedzieliśmy wszyscy, że będzie tam dużo pingwinów, ale nie przypuszczaliśmy, że aż tyle – przyznał naukowiec.
Jego zespół szybko zdał sobie sprawę, że nie będzie w stanie „ręcznie” policzyć takiej liczby pingwinów. Badacze postanowili więc skorzystać z technologii – kupili drona, za pomocą którego wykonali dokładne zdjęcia wysp. Ponieważ wiedzieli, że ptaki są w ciągłym ruchu, nie nastawiali się na ich policzenie – uznali, że oszacują liczbę zwierząt na podstawie liczby gniazd lęgowych. Przy pomocy specjalnego programu wyliczyli, że tych jest ponad 750 tys., co daje co najmniej 1,5 mln pingwinów.