Wyspa Boracay ma być zamknięta dla turystów od 26 kwietnia przez pół roku. Prezydent Duterte już na początku tego roku stwierdził, że wyspa zamieniła się w „szambo” i groził jej zamknięciem. Po wizycie na wyspie nie miał już wątpliwości, że czas na radykalne kroki. Duterte miał być oburzony tym, co zastał na Boracay i zapowiedział, że wyspa będzie musiała przejść „rehabilitację”.
Głosy oburzenia i reakcja Duterte
Decyzja o zamknięciu wyspy na pół roku wzbudziła zainteresowanie tysięcy zatrudnionych tam osób. Boracay jest domem dla około 500 przedsiębiorstw związanych z turystyką. Rząd zapowiedział, że zainteresowane firmy otrzymają pomoc finansową. Nie brakuje jednak głosów, że całkowite zamknięcie wyspy dla odwiedzających będzie szkodliwe dla lokalnych przedsiębiorstw.
Urzędnicy mieli wiele zastrzeżeń, co do działalności firm na wyspie. W lutym Duterte potępił hotele, restauracje i inne obiekty turystyczne, m.in. za uwalnianie ścieków bezpośrednio do morza. – Będę oskarżał za poważne zaniedbanie obowiązków i uczynienie wyspy zbiornikiem ze ściekami. Posprzątacie to, albo zamknę Boracay na stałe i nie będzie tu więcej obcokrajowców – głosił prezydent Filipin.
Boracay „klejnotem w koronie”
Boracay ma 7 kilometrów długości i jeden kilometr szerokości. Znana jest z doskonałej infrastruktury dla turystów i świetnych warunków do plażowania i nurkowania. Wyspę charakteryzuje piaszczysta plaża. W zeszłym roku odwiedziło ją blisko 2 miliony osób. Niektórzy określają Boracay jako „klejnot w koronie” turystyki filipińskiej.
Czytaj też:
Słynna plaża z filmu z Leonardo DiCaprio zostanie zamknięta. Powód jest poważny