Naddniestrze, Osetia Południowa, Abchazja – te obszary określa się jako „zamrożone konflikty”, rejony w obszarze postsowieckim potencjalnie wybuchowe, w których w każdej chwili może zacząć się wojna. Do 24 lutego za takie tereny uważano także Donbas i Górski Karabach. Agresja Rosjan na Ukrainę oraz niedawne walki Azerów i Ormian w Kaukazie południowym najlepiej pokazały, jak szybko te zamrożone konflikty potrafią odmarzać.
Ale ten proces ma też swoją drugą stronę medalu. W obszarze postsowieckim są też obszary, które można by określić jako „zamrożony pokój”. Chodzi o miejsca, gdzie teoretycznie jest spokój, są świetne warunki do rozwoju i budowania prosperity – ale w praktyce przez kolejne dekady nie działo się kompletnie nic. Ta sytuacja dotyczy dawnych republik radzieckich z Azji Środkowej. Długo panowała w nich stagnacja, ich przywódcy polityczni czuli na własnym ramieniu długie ramię Moskwy, ciążące im na tyle, że byli właściwie sparaliżowani, niezdolni do wykonania samodzielnego ruchu.
24 lutego uwolnił dwa zamrożone konflikty – ale odblokował zamrożony pokój w dawnych sowieckich republikach. Kolejne kraje Azji Środkowej na różne sposoby wykorzystują sposobność, żeby zrzucić z siebie ciężar Kremla, choć trochę poszerzyć zakres swojej autonomii. Z jakim rezultatem?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.