Dżihad w Rosji. Islamiści pokrzyżują plany Putina?

Dżihad w Rosji. Islamiści pokrzyżują plany Putina?

Władimir Putin zapala świecę, aby upamiętnić ofiary ataku pod Moskwą
Władimir Putin zapala świecę, aby upamiętnić ofiary ataku pod Moskwą Źródło:PAP/EPA / Mikhail Metzel
Kreml stara się stworzyć wrażenie, że nawet islamiści z ISIS pracują dla Putina i FSB. Moskwa próbuje wpleść w swoją świętą wojnę przeciw Ukrainie działania muzułmańskich fanatyków, by przykryć skalę zagrożenia, jakie stwarzają oni dla Rosji.

Mało kto to już dziś pamięta, ale u szczytu potęgi tzw. kalifatu, stworzonego przez ISIS na terenach Syrii i Iraku, aż 40 procent jego żołnierzy pochodziło z dawnych sowieckich kolonii w Azji Środkowej. Wbrew temu, co twierdzi kremlowska propaganda, ci „Rosjanie” – jak mówili na nich arabscy współwyznawcy – nie zostali wcale wybici do nogi w czasie rosyjskich nalotów na Syrię.

Tadżycy, Uzbecy, Kirgizi i Turkmeni stanowią dziś trzon środkowoazjatyckiej mutacji ISIS, walczącej o odtworzenie starożytnego Chorasanu, obejmującego muzułmańskie narody Azji Środkowej. Rosja, to – obok Chin – ich główny przeciwnik.

Zapędzeni na chwile w kozi róg islamiści wykorzystali fakt, że Putin zajął się Ukrainą, do uderzenia przeciwko Rosji.

Wygląda ono co prawda na amatorską ustawkę, szytą grubymi nićmi przez FSB. Jednak to nie rosyjskie służby przeprowadziły ten atak, tylko ludzie, których celem jest wypchnięcie rosyjskich – a także chińskich – wpływów z Azji Środkowej.

Artykuł został opublikowany w 14/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.