Magdalena Frindt, „Wprost”: 13 marca przypada 12. rocznica rozpoczęcia pontyfikatu przez papieża Franciszka. Czy to był dobry czas dla Kościoła?
Prof. Arkadiusz Stempin, watykanista, Uczelnia Korczaka w Warszawie: W perspektywie globalnej, Kościół doby Franciszka traci autorytet i przegrywa z sekularyzacją. Wpływ Watykanu na politykę międzynarodową maleje. Tym trendem obecny papież nawiązuje do poprzedników. Bo zarówno pontyfikaty Jana Pawła II, jak i Benedykta XVI trzeba traktować jako nieudane próby wyprowadzenia Kościoła z kryzysu, który nieuśmierzony postępował.
Janowi Pawłowi II przez blisko 27 lat pontyfikatu nie udała się krucjata nakierowana na ideologiczną ekspansję katolicyzmu siłami świeckich ruchów charyzmatycznych. Benedykt XVI w trosce o zachowanie tradycjonalistycznego jądra katolicyzmu, porażkę poniósł w zderzeniu z tzw. „cywilizacją śmierci”, będąc ponadto ograny na własnym boisku przez rzymską kurię.
A Franciszek?
Papież Franciszek w swojej wizji pontyfikatu inaczej niż poprzednicy rozkłada akcenty. Dla niego najważniejszy jest „ubogi Kościół ludzi ubogich”. Ta optyka niekoniecznie przyjęła się w Kościele powszechnym, zwłaszcza wśród hierarchii.
Zarazem bardzo silna polaryzacja stanowisk w katolicyzmie, który przecież zawsze dbał o jedną wykładnię swojej nauki, musi uchodzić jako największa porażka papieża. Nigdy Kościół nie był tak silnie wewnętrznie podzielony jak w tej chwili.
Na katolickiej mapie pojawiają się próby wprowadzenia nowatorskich rozwiązań m.in. w Austrii, Szwajcarii, krajach Beneluxu czy Niemczech. Wśród nich postulaty zniesienia celibatu duchownych, wprowadzenia kapłaństwa dla kobiet, czy nadania większych praw osobom świeckim w zakresie zarządzania strukturami Kościoła.
To wszystko zakreśla zupełnie przeciwstawną wizję do tego, co proponuje Kościół katolicki w Afryce. To akurat jedyny kontynent, na którym Kościół zwiększa swój zasięg oddziaływania, a więc rozwija się w wymiarze ekspansywnym.
Niedawno jednak Watykan ogłosił postulat dotyczący błogosławieństwa par homoseksualnych. Został on zaprezentowany w niezwykle okrojonej wersji w stosunku do propozycji wyjściowej.
Papież Franciszek podkreślał, że chodzi o błogosławieństwo osób, a nie samego związku. Relacja osób tej samej płci nie byłaby też w żaden sposób przyrównywana do małżeństwa.
A mimo to, ten mocno uszczuplony pomysł, został w Afryce odebrany jako rozwieszenie czerwonej płachty na byka. Już to pokazuje kolosalny rozdźwięk w Kościele katolickim – między Afryką i Europą.
Franciszek po 12 latach pontyfikatu przewodniczy więc Kościołowi, który jest silnie spolaryzowany. Podobnie jak społeczeństwa. A to oznacza, że w trzeciej dekadzie XXI wieku religia – pomimo swoich aspiracji unifikujących – podlega tym samym procesom społecznym, co inne wycinki rzeczywistości, które nie są związane z transcendencją.
A jakby odwrócić narrację i skupić się na pozytywach? Co pontyfikat papieża Franciszka wnosi?
Największa zasługa papieża Franciszka polega na tym, że zmienił perspektywę patrzenia na człowieka. Podam czytelny przykład: Kościół w Polsce obsesyjnie ściga plemniki w próbówce, jest rygorystycznie nastawiony na przestrzeganie etyki seksualnej i piętnuje wszystkie odstępstwa od dawno ustalonych norm prawa naturalnego: od pigułki antykoncepcyjnej po związki homoseksualne.
Franciszek natomiast odchodzi od tego i koncentruje się na perspektywie człowieka, który jest uwikłany w pewnego rodzaju labirynt egzystencji, nie ma pełnej kontroli nad tym, w jaki sposób wygląda rozkład jego ścieżek. Dlatego nazywa Kościół „szpitalem polowym”.
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.