"Birmańskim władzom pozostaje pozwolenie społeczności międzynarodowej na udzielenie pomocy ludności. To powinna być prosta sprawa. To nie jest kwestia polityczna" - podkreśliła szefowa amerykańskiej dyplomacji podczas rozmowy z dziennikarzami.
W międzyczasie Pentagon zaczął przygotowywać ludzi i sprzęt do wysłania w rejon klęski. W Tajlandii czekają już gotowe do lotów do Birmy amerykańskie samoloty. Jednak jak na razie junta nie wydała zgody na przyjęcie pomocy od Amerykanów.
Charge d'affaires w ambasadzie USA w Najpjidawie, Shari Villarosa, powiedziała, że władze wojskowe nie blokują amerykańskiej pomocy w odwecie za wypowiedziane dawniej przez Waszyngton słowa krytyki, ale zachowują się w stosunku do Stanów Zjednoczonych paranoicznie.
"To bardzo paranoiczny reżim" - podkreśliła.
Wcześniej ta amerykańska przedstawicielka mówiła, że na skutek cyklonu w Birmie mogło ponieść śmierć nawet 100 tysięcy ludzi.
Oficjalne dane mówią, że na skutek cyklonu, który przeszedł pięć dni temu, śmierć poniosło prawie 22 tys. ludzi, a ponad 42 tys. zaginęło. Ponad milion osób zostało pozbawionych dachu nad głową. Pod wodą jest nadal ok. 5 tys. km kw. w delcie Irawadi.
pap, ss