Jak zaznaczyła, głównym celem jej niezapowiedzianego przyjazdu do Afganistanu było zaakcentowanie potrzeby zwiększenia międzynarodowego zaangażowania w tym kraju w obliczu ataków i samobójczych zamachów, jakie ustawicznie podejmują talibowie.
"Nie wolno się nam dać przez nich zastraszyć. Wspólnota międzynarodowa nie może porzucać Afganistanu w tym bardzo krytycznym czasie" - powiedziała pani Bush podróżującym z nią dziennikarzom. Dodała, iż ważne jest, by Afgańczycy zrozumieli, że "reszta świata jest z wami i że nie zamierzamy porzucać was własne teraz, gdy talibowie i Al-Kaida starają się was zastraszyć".
W przyszłym tygodniu w Paryżu ma odbyć się międzynarodowa konferencja w sprawie pomocy dla Afganistanu. Na wspólnej z Laurą Bush konferencji prasowej w Kabulu afgański prezydent Hamid Karzaj powiedział, iż przedstawi darczyńcom w stolicy Francji "listę życzeń". "Powrócimy, mając ze sobą dość istotne wsparcie" - zaznaczył Karzaj.
Żona prezydenta USA udała się do miasta Bamijan w środkowym Afganistanie, gdzie nowozelandzcy żołnierze sił międzynarodowych wykonali dla niej maoryjski taniec bojowy przed dwiema pustymi skalnymi niszami, w których znajdowały się zburzone w 2001 roku przez talibów starożytne monumentalne posągi Buddy.
Jako jedyna z 34 prowincji Afganistanu Bamijan zarządzany jest przez gubernatora-kobietę. Pani Bush odwiedziła szkołę policyjną w mieście Bamijan, rozmawiając z kilkunastoma uczęszczającymi do niej kadetkami.ab, pap