Cesarz Sarkozy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy nie przestaje mnie zadziwiać. W jednym wystąpieniu jest w stanie postawić ostrą tezę, następnie antytezę, by w końcu dojść do sobie tylko zrozumiałego wniosku.
Przemawiając w Parlamencie Europejskim z jednej strony apelował o zachowanie jedności europejskiej i nie wykluczanie nikogo z tego grona, z drugiej zaś sam napiętnował enfant terrible.

W swojej prezentacji programu francuskiego przewodnictwa Sarkozy skupił się na tym, co teraz najpilniejsze - traktacie lizbońskim. Już tydzień temu, podejmując w Pałacu Elizejskim polskich eurodeputowanych nie omieszkał ofuknąć ich za postawę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Teraz w Strasburgu wrócił do tematu i zaapelował do Kaczyńskiego o dotrzymanie słowa. Rozumiem oburzenie francuskiego przywódcy, ale odwoływanie się do kategorii moralnych w tym kontekście brzmi jak kpina. Bo jeżeli złamanie politycznej obietnicy jest niemoralne, no to sam Sarkozy nie ma prawa pierwszy rzucać kamieniem.

Również forma wystąpienia Sarko pozostawała nieco do życzenia, większa doza taktu naprawdę by mu nie zaszkodziła. Śmieszne było wyznanie, że decyzja o otwarciu francuskiego rynku pracy dla polskich także hydraulików nie była łatwą decyzją. Cóż, gdyby została podjęta cztery lata temu z pewnością byłaby odważna i godna pochwały. Ale teraz, gdy Polakom nie chce się nawet pracować we Francji, bo więcej zarobią w Wielkiej Brytanii, to prosta formalność.

No i wreszcie coś, z czym nie mogę się zgodzić - uzależnianie dalszego rozszerzania Unii Europejskiej od ratyfikacji traktatu. Z prawnego punktu widzenia nie jest to kompletnie powiązane, bo zwłaszcza Chorwację można przyjąć, bazując na traktacie nicejskim. To kwestia woli politycznej, a tej Francja akurat nie ma. Jeżeli już mówimy o moralności, to niemoralne jest wykorzystywanie Chorwacji jako zakładnika w walce o uratowanie traktatu, który zapewni Francji mocniejszą pozycję.

Prezydent Sarkozy ma rację podkreślając, że chce dać Europejczykom większe poczucie bezpieczeństwa i temu ma służyć i pakt imigracyjny, i wzmocnienie polityki obronnej. Gdyby jednak dążył do tego z mniejszą nieco zajadłością a większym wyczuciem, byłby w stanie więcej osiągnąć. Stosując sobie właściwą retorykę może jedynie spowodować powstanie jeszcze większych niż dotychczas podziałów w Europie.