Izrael - dzień przed wyborami

Izrael - dzień przed wyborami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na dzień przed wtorkowymi wyborami parlamentarnymi w Izraelu tematem numer jeden stały się sprawy związane z bezpieczeństwem kraju.

W sytuacji gdy sondaże opinii publicznej nie wskazują jednoznacznie zwycięzcy wyborów do Knesetu, przywódcy dwóch głównych, rywalizujących ze sobą partii - rządzącej Kadimy i opozycyjnego Likudu - wykorzystują obawy społeczeństwa, by przekonać niezdecydowanych wyborców, aby oddali głos na ich partię.

Lider Likudu Benjamin Netanjahu ostrzegł w niedzielę wieczorem wyborców, iż obecny rząd poszedł na zbyt duże ustępstwa wobec Palestyńczyków, godząc się - jak twierdził - na oddanie im Jerozolimy. Zapewnił, iż w razie zwycięstwa Likud nie pozwoli na to, a także na rezygnację ze strategicznych Wzgórz Golan w zamian za porozumienie pokojowe z Syrią. Netanjahu wypowiadał się właśnie na Wzgórzach Golan, które odwiedził w niedzielę w ciągu dnia. "Silny w sprawach bezpieczeństwa - silny w momencie kryzysu finansowego" - to hasło wyborcze Netanjahu, mające przekonać elektorat do oddania głosu na Likud.

Główna rywalka Netanjahu, kierująca Kadimą obecna minister spraw zagranicznych Izraela Cipi Liwni, jak pisze AFP "kreująca się na następczynię kobiety-premier Izraela Gołdy Meir" - w tym samym czasie akcentowała, iż Izrael kontynuować będzie sponsorowany przez Stany Zjednoczony plan pokojowy, mający też poparcie nowego prezydenta USA Baracka Obamy. "Nie chciałabym być premierem, którego ręce są wiązane przez rząd, przeciwstawiający się planom pokojowym" - mówiła.

Tego rodzaju determinacja może jednak ograniczyć Kadimie możliwość tworzenia nowego rządu koalicyjnego. Sondaże wskazują, iż żadna z głównych partii nie uzyska więcej niż jedną czwartą głosów w parlamencie - stąd też będzie musiała zabiegać o poparcie mniejszych ugrupowań.

Z publikowanych w ostatnich dniach sondaży wynika, że poparcie elektoratu dla Kadimy i Likudu jest niemal równe: Likud mógłby zdobyć 25 mandatów w 120-osobowym Knesecie, a Kadima - 23 mandaty. Tuż za nimi plasuje się "Nasz Dom Izrael" (Israel Beiteinu). Ugrupowanie, utworzone przez rosyjskich imigrantów i kierowane przez Awigdora Liebermana, miałoby w Knesecie 18 miejsc, zamiast 11 obecnie. Stałoby się w ten sposób trzecią siłą w parlamencie, przed tracącą w sondażach Partią Pracy i tym samym - wygodnym koalicjantem.

"Likud porzucił szansę zwycięstwa, by wdać się w bitwę z Kadimą" -  pisze w poniedziałek w wydaniu internetowym izraelski dziennik "Haarec", podkreślając, iż nawet jeśli Kadimie uda się zdobyć dwa lub więcej mandatów niż Likud, tak czy inaczej blok partii konserwatywnych będzie silniejszy od bloku centrolewicowego Kadimy. Języczkiem u wagi będzie z pewnością partia Liebermana. "Cokolwiek Liwni zaproponuje Liebermanowi, Netanjahu przebije jej ofertę" - pisze "Haarec", dodając, iż jednak część umiarkowanego elektoratu może poprzeć Kadimę jedynie po to by "powstrzymać Netanjahu".

Izraelskie wtorkowe wybory odbywają się w trzy tygodnie po zakończonej tymczasowym rozejmem ofensywie izraelskiej w Strefie Gazy, mającej osłabić rządzący Strefą radykalny Hamas. Jak się ocenia, nastroje społeczne wywołane nieustannym palestyńskim ostrzałem rakietowym Izraela oraz starciem z Hamasem, będą mieć wpływ na preferencje wyborcze. Społeczeństwo w większości poparło ofensywę, którą rząd uzasadnił koniecznością powstrzymania bojowników Hamasu od wystrzeliwania rakiet na terytorium Izraela. Jednak silne jest przekonanie - głośno wyrażane przez Benjamina Netanjahu - że ofensywę zakończono zbyt wcześnie i nie wykorzystano możliwości, by zadać Hamasowi silniejszy cios.

Zgodnie z izraelską ordynacją obowiązuje dwuprocentowy próg wyborczy. Obecne wybory są już piątymi w ciągu obecnej dekady.

ab, pap

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!