"Ghana to wzór sukcesu"

"Ghana to wzór sukcesu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia 
Prezydent USA Barack Obama, który przebywa z wizytą w Ghanie, powiedział, że ten kraj może służyć innym afrykańskim państwom za wzór sukcesu. Na cel podróży Biały Dom wybrał Ghanę, ponieważ jednym z założeń wizyty Obamy jest podkreślenie znaczenia stabilnych i silnych rządów.

Amerykański prezydent powiedział, że zdecydował się na tę wizytę bezpośrednio po szczycie G8 - siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata i Rosji, żeby pokazać, iż "Afryka nie jest odizolowana od spraw globalnych" i jest w pełni zintegrowana ze światową gospodarką. Zaznaczył, że celowo włączył Ghanę w program podróży, która obejmowała Rosję i Włochy, żeby uwidocznić związki Afryki ze sprawami międzynarodowymi.

"To, co dzieje się tutaj, wywiera wpływ wszędzie indziej" - oświadczył w czasie spotkania z prezydentem tego kraju Johnem Attą Millsem, który w grudniu 2008 roku został wybrany w pokojowych, transparentnych wyborach, stawianych na kontynencie za wzór.

Obama wyraził przekonanie, że Ghana ze swoją gospodarką może służyć za wyjątkowy przykład sukcesu innym krajom afrykańskim. Mills zapewnił z kolei, że wizyta prezydenta USA zachęca jego kraj do utrzymania zdobyczy demokracji.

Przed pałacem prezydenckim Obama i Mills wysłuchali hymnów obu krajów, odegranych przez orkiestrę wojskową, po czym udali się na rozmowy za zamkniętymi drzwiami.

Prezydent USA był entuzjastycznie witany przez tysiące mieszkańców Ghany. Ulice stolicy, Akry, obwieszone były plakatami przedstawiającymi obu przywódców ze słowem "change" (ang. zmiana), będącym hasłem wyborczej kampanii Obamy. Tłumy ustawiły się wzdłuż drogi, którą jechała prezydencka kolumna. Wielu ludzi miało na sobie koszulki z podobizną amerykańskiego prezydenta, którymi handel kwitł ostatnio w Akrze.

W czasie wizyty planowane jest przemówienie Obamy w parlamencie, w którym ma on wyrazić nadzieję na demokratyzację kontynentu i apelować do mieszkańców Afryki o wybór odpowiedzialnych liderów i politykę otwartego rynku.

"Przez wiele lat posługiwaliśmy się wymówkami w sprawie korupcji czy złych rządów, twierdząc, że jest to w pewien sposób konsekwencją neokolonializmu, czy ucisku ze strony Zachodu, czy wreszcie rasizmu. Ja nie wierzę w wymówki" - powiedział Obama w zeszłym tygodniu portalowi AllAfrica.com.

To pierwsza od czasu objęcia prezydentury wizyta Obamy, którego ojciec pochodził z Kenii, w Afryce subsaharyjskiej.

W czasie zakończonych w piątek trzydniowych obrad G8 przywódcy postanowili wyasygnować w ciągu 3 lat 20 mld dolarów, o pięć więcej niż zamierzali, na walkę z głodem.

Prezydent USA Barack Obama podczas swej pierwszej wizyty w Afryce subsaharyjskiej zaapelował w sobotę w stolicy Ghany do afrykańskich przywódców o położenie kresu brutalnym praktykom antydemokratycznym i korupcji oraz o przyjęcie zasad dobrego rządzenia.

Przemawiając w parlamencie Ghany, jednego z krajów afrykańskich o ustabilizowanej demokratycznej władzy, Obama sformułował fundamentalną, jak podkreślił, zasadę: "Rozwój zależy od dobrego rządzenia. Jest to czynnik, o którym zapomniano w zbyt wielu miejscach i przez zbyt długi czas. Potrzebna jest zmiana, która wyzwoli potencjał Afryki"

Obama nawiązał w przemówieniu do swych afrykańskich korzeni. Międzynarodowe agencje podkreślają, że o tych prawdach w tak bezpośredni sposób mógł przypomnieć na tym kontynencie tylko przywódca, w którego żyłach płynie afrykańska krew.

"Żaden kraj nie stworzy dobrobytu, jeśli jego przywódcy traktują gospodarkę jako źródło osobistego wzbogacenia się, jeśli policję mogą kupić handlarze narkotyków" - powiedział prezydent USA, czyniąc oczywistą aluzję do rzeczywistości pewnych krajów afrykańskich, których z nazwy jednak nie wymienił.

Nikt - mówił Obama - nie zechce inwestować "w krajach, w których rządy zbierają z tych inwestycji śmietankę w postaci 20 proc. bądź w których szef władz portowych jest skorumpowany. Nikt nie chce żyć w społeczeństwie, w którym rządy prawa muszą ustępować miejsca prawu siły lub łapówkarstwu. To nie jest demokracja, lecz tyrania i nadszedł czas, aby położyć temu kres".

"Afryka nie potrzebuje +silnych ludzi+, lecz silnych instytucji. Afryka należy do samych Afrykanów... You can! (Możecie)" - oświadczył, trawestując hasło ze swej kampanii wyborczej, co słuchacze przyjęli z entuzjazmem.

Zapewnił, że Stany Zjednoczone podtrzymają afrykańskich przywódców w podejmowanych wysiłkach. Nawiązał do ogłoszonego poprzedniego dnia na szczycie G8 zobowiązania potęg gospodarczych świata w sprawie wyasygnowania na pomoc najbiedniejszym, głodującym krajom 20 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 3 lat, zamiast planowanych początkowo 15 miliardów.

Amerykański przywódca uznał w swym przemówieniu odpowiedzialność, jaką za zacofanie Czarnego Kontynentu ponosi kolonializm. Jednocześnie dodał, mówiąc tytułem przykładu min. o Zimbabwe: "Zachód nie jest jednak odpowiedzialny za zniszczenie gospodarki Zimbabwe w ciągu ostatnich dziesięcioleci ani za wojny, w których wykorzystuje się dzieci jako żołnierzy".

To, że Obama podróżujący ze swą żoną, Michelle i 50-osobową delegacją wybrał Ghanę do złożenia pierwszej wizyty w subsaharyjskiej Afryce, komentowane jest jako wyraz uznania dla stabilizacji demokratycznej w tym kraju, rządzonym przez prezydenta Johna Evansa Attę Millsa.

Ghana była pierwszym krajem afrykańskim, który uwolnił się od kolonialnego panowania. Niepodległa od 6 marca 1957 roku, przeżyła w ciągu pierwszych trzech dziesięcioleci niezależnego istnienia sześć zamachów stanu i rządzona była w ciągu długich okresów przez dyktatury wojskowe.

Jednak od 1992 roku kraj osiągnął znaczną stabilizację demokratyczną i w grudniu ubiegłego roku powstał piąty legalny rząd powołany w wyniku wolnych wyborów.

Z Akry Obama udaje się na wybrzeże atlantyckie, do Cape Coast, leżącego o 160 kilometrów od Akry. Zwiedzi tam min. stary kolonialny fort, w którym niewolnicy uprowadzeni lub kupieni przez handlarzy oczekiwali na transport statkami do Europy i Ameryki.

pap, keb