Wojna z terrorystami (aktl.)

Wojna z terrorystami (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W USA - normalna praca i zaostrzone środki bezpieczeństwa. Armia i dyplomacja przygotowują tymczasem uderzenie na Afganistan.
"Najlepszą metodą walki z terroryzmem jest nie pozwolić mu zastraszyć Ameryki" -  mówił Bush na zaaranżowanym w kawiarence niedaleko Białego Domu spotkaniu z mieszkańcami Waszyngtonu. Jednocześnie władze ostrzegają Amerykanów przed możliwością kolejnych ataków terrorystycznych. Nie tylko na lotniskach, ale i w środkach komunikacji zbiorowej, w sklepach i na ulicach obowiązują zaostrzone środki ostrożności. Amerykanie posłuchali apeli: choć obawiają się ataków - pracują. Państwo i gospodarka - funkcjonują.

Władze USA postawiły Afganistanowi, za pośrednictwem Pakistanu, ultymatywne żądanie wydania Osamy bin Ladena. Afgańczycy odmówili. Delegacji pakistańskiej, która od poniedziałku przebywa w Afganistanie też nie udało się dotąd nakłonić talibów do wydania bin Ladena, któremu zapewniają gościnę. Pakistańczycy przedłużyli podobno pobyt do środy; tego dnia nad losem bin Ladena mają obradować duchowni islamscy - ulemowie.
Prezydent George W. Bush zapowiedział we wtorek, że Amerykanie chcą bin Ladena "żywego, lub martwego". Waszyngton formuje międzynarodową koalicję antyterrorystyczną. Panuje powszechne przekonanie, że wojskowa operacja odwetowa za zamachy terrorystyczne z 11 września jest przesądzona. Za najbardziej prawdopodobny cel uważa się Afganistan.

Jednak wydanie Osamy bin Ladena może nie wystarczyć do powstrzymania operacji militarnej przeciw terroryzmowi. "Problem jest o wiele większy od samego bin Ladena". Nawet gdyby nie przebywał on już w Afganistanie, jego organizacja "kontynuowałaby to, co robiła dotąd", powiedział minister obrony USA Donald Rumsfeld.

Trwają militarne i dyplomatyczne przygotowania do wojny z Afganistanem.

Przywódca Palestyńczyków Jaser Arafat oświadczył, że jest gotów przyłączyć się do antyterrorystycznej koalicji międzynarodowej, jaką pragnie utworzyć prezydent USA George W. Bush. Przewodniczący Autonomii Palestyńskiej powiedział, że o swej gotowości poinformował USA.

W poniedziałek dwa kolejne okręty USA opuściły w poniedziałek bazę w Japonii w ramach amerykańskich przygotowań do odwetu. Krążownik USS "Vincennes" i niszczyciel USS "Curtis Wilbur", oba wyposażone w rakiety samosterujące, opuściły bazę Yokosuka w Zatoce Tokijskiej. W sobotę krążownik "Cowpens", również wyposażony w rakiety, opuścił bazę Yokosuka. Media japońskie odniosły, że lotniskowiec USS "Kitty Hawk" ma uczynić to samo w ciągu tygodnia.

Trwają także przegrupowania innych sił amerykańskich - z baz na całym świecie, i sił głównych w USA.

Niewiadomą pozostaje zakres współpracy wojskowej USA z Pakistanem, tradycyjnym sojusznikiem i najważniejszym partnerem Amerykanów w regionie. Choć obecne władze popierają Amerykanów - Pakistan jest państwem muzułmańskim. I choć fanatycy i fundamentaliści zostali tam zepchnięci do głębokiej opozycji, mogą wykorzystać ataki USA ("niewiernych") na talibów ("braci w wierze") do poszerzenia wpływów, wywołania rozruchów lub rebelii. Najprawdopodobniej władze Pakistanu zdecydują się na ścisłą współpracę z USA.

Kolejni sąsiedzi Afganistanu, Iran i Chiny zajęły postawę neutralną. Oba państwa nie udzieliły wyraźnego poparcia USA - ich dyplomaci sugerują, że ich państwa nie przeciwstawią się ewentualnej akcji Amerykanów.

Największego wsparcia planowana akcja Amerykanów doczekała się ze strony... Rosji. Moskwa nie wykluczyła, że Amerykanie mogliby korzystać z baz rosyjskich w byłych republikach radzieckich Azji Środkowej w wypadku akcji odwetowej wobec Afganistanu. Poinformował o tym dziennikarzy w poniedziałek w Moskwie amerykański zastępca sekretarza stanu John Bolton. Sergiej Iwanow, rosyjski minister spraw zagranicznych zapowiedział, że 26 września dowódcy sił zbrojnych poszczególnych krajów WNP spotkają się w Moskwie, by omówić koordynację działań antyterrorystycznych. Spośród byłych republik radzieckich z Afganistanem graniczą Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan. Więzi wojskowe Tadżykistanu z Rosją są nadal silne, natomiast Uzbekistanu i Turkmenistanu - słabsze.

Minister spraw zagranicznych sąsiadującego z Afganistanem Tadżykistanu Igor Sattarow zadeklarował, że jego kraj jest otwarty na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi w walce z terroryzmem. Cytowany przez Interfax, szef tadżyckiej dyplomacji powiedział jednak, że amerykańska administracja nie prowadziła dotychczas z władzami w Duszanbe żadnych rozmów o ewentualnym umożliwieniu rozmieszczenia sił amerykańskich na terytorium tej środkowoazjatyckiej republiki. Władze Tadżykistanu z dużymi obawami podchodzą do wszelkich przejawów islamskiego radykalizmu. W 1997 roku zakończyła się na terenie tej sowieckiej republiki pięcioletnia wojna domowa z islamską opozycją. Na górzystych obszarach Tadżykistanu, mimo że spokoju w tym kraju strzeże rosyjska 201. dywizja zmechanizowana, nadal znajdują się opozycyjne wobec władz obozy szkoleniowe mudżahedinów. Szczególne zagrożenie dla świeckich, postkomunistycznych władz Tadżykistanu stanowią rosnący w siłę w sąsiednim Afganistanie talibowie.

Amerykańscy wojskowi odmawiają podania ewentualnego terminu akcji i jakichkolwiek szczegółów z nią związanych. Wyniki analizy jej wykonalności przedstawili jedynie rosyjscy wojskowi na łamach "Komiersanta". Ich zdaniem, jeżeli operacja przekroczyć ma ramy skromnej interwencji i jedynie "chirurgicznych nalotów" na kryjówki terrorystów, Amerykanom potrzebne będzie silne wsparcie logistyczne, tankowce pełne materiałów pędnych, statki - żywności i części zamiennych. Z danych rosyjskiego wywiadu, że potrzebnych sił w okolicach Afganistanu jeszcze nie ma. By je przerzucić w rejon Oceanu Indyjskiego potrzeba czasu. Zdaniem "Komiersanta" pierwszy możliwy termin rozpoczęcia akcji to 30 września.

les, pap

Czytaj też: Obława