Europejska solidarność

Europejska solidarność

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słowa kanclerz Angeli Merkel, sugerującej wykluczenie z eurostrefy "niektórych krajów" (mowa głównie o Grecji) wywołały oburzenie wielu europejskich polityków. Największym gniewem zapłonął były premier Belgii, a obecnie lider liberałów w Parlamencie Europejskim, Guy Verhofstadt. I jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy się z Verhofstadtem choć częściowo zgadzam.
Grecka katastrofa ekonomiczna postawiła Unię Europejską w wyjątkowo niezręcznej sytuacji, w której każde chyba rozwiązanie jest złe. Bezwarunkowa pomoc Grecji jest złym posunięciem, bo w przyszłości mogłyby się na nią powoływać i inne kraje, niefrasobliwie podchodzące do spraw ekonomicznych. Ale z  kolei pozostawienie Grecji samej sobie też jest złe, bo wraz z Grecją utonąć mogą inni. A hasło naczelne wspólnoty europejskiej, czyli solidarność okazałoby się wówczas nic nie znaczącym sloganem wyborczym. W taki nurt wpisuje się postawa kanclerz Merkel. I dlatego słusznie ją zaatakował Verhofstadt. Unia, jak małżeństwo, powinna być bowiem na dobre i na złe.

Ale. Każdy kij ma dwa końce, a w tym przypadku chodzi o zapętlające się animozje niemiecko-greckie. Bo  przecież po pierwszych, rugujących Ateny wypowiedziach niemieckich polityków Grecy zaczęli Niemcom wypominać zrabowanie w czasie wojny dzieł sztuki i  splądrowanie kraju. I obliczać swoje straty. Niemcy nie pozostali dłużni. Wszystko to pokazuje niestety, że Unia Europejska najlepiej działa wówczas, gdy wszyscy są zdrowi, bogaci i szczęśliwi. Czyli prawie nigdy.