Ministrowie zgadzają się na podsłuchiwanie ich rozmów

Ministrowie zgadzają się na podsłuchiwanie ich rozmów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Większość ministrów w centroprawicowym rządzie Bułgarii oświadczyła w piątek, że nie ma nic przeciwko podsłuchiwaniu ich rozmów telefonicznych. Według członków gabinetu "nie ma w tym nic złego", a ministrowie "nie mają nic do ukrycia".
Kolejny skandal z podsłuchem wybuchł w Bułgarii w środę, kiedy sensacyjny tygodnik "Galeria" opublikował nagrania rozmów szefa Urzędu Celnego Wanio Tanowa z wicepremierem i ministrem finansów Simeonem Diankowem oraz jego zastępcą Władisławem Goranowem, świadczące m.in. o konfliktach wewnętrznych w rządzie, naciskach na Urząd Celny i rozpięciu parasola politycznego nad sprzyjającymi rządowi firmami.

Autentyczność nagrań potwierdzili zarówno ich uczestnicy, jak i premier. "Jestem człowiekiem podejrzliwym. Chcę mieć kontrolę nad ich (ministrów) działaniami" - powiedział w wywiadzie telewizyjnym premier Bojko Borysow. Według niego podsłuchiwanie ministrów jest normalne, ponieważ "ich nie dotyczą prawa człowieka" i jest to jedyny sposób zwalczania korupcji na wysokich szczeblach.

- Zawsze uważałem, że na wysokich szczeblach władzy powinien działać system kontroli - powiedział minister rolnictwa Mirosław Najdenow, cytowany przez internetową gazetę Mediapool. - Uważam, że to jest w porządku, że jesteś pod obserwacją, skoro jesteś członkiem władz - ocenił minister oświaty Sergej Ignatow. Dodał jednak, że powinien wiedzieć, kto go podsłuchuje, gdyż "obecnie za 200 dolarów można kupić urządzenie, zainstalować go na komputerze i podsłuchać każdą rozmowę telefoniczną". Z kolei minister budownictwa i rozwoju regionalnego Rosen Płewnelijew oświadczył, że "nie interesuje go", czy jest podsłuchiwany. - Pracuję w warunkach maksymalnej przejrzystości, jestem tam (w rządzie), by wykonać konkretną pracę, moja ekipa podziela te same wartości - dodał.

pap, ps