Sarkozy: francuscy ministrowie powinni wypoczywać we Francji

Sarkozy: francuscy ministrowie powinni wypoczywać we Francji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nicolas Sarkozy (fot. WPROST) Źródło:Wprost
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zalecił ministrom, by od tej pory spędzali swoje wakacje raczej w kraju niż za granicą. Szef państwa odpowiedział w ten sposób na polemikę wokół niedawnych urlopów członków rządu w Tunezji i Egipcie.

Prasa ujawniła ostatnio, że szefowa francuskiej dyplomacji Michele Alliot-Marie odpoczywała w końcu grudnia w Tunezji, korzystając z samolotu "przyjaciela" - biznesmena, uznawanego przez prasę za członka klanu byłego prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego. Z kolei premier Francji Francois Fillon przyznał, że podczas urlopu w okresie ostatnich świąt Bożego Narodzenia władze Egiptu udostępniły mu samolot rządowy.

W odpowiedzi na lawinę zarzutów wywołanych tymi faktami prezydent Sarkozy podkreślił w czasie posiedzenia rządu, że od tej pory urlopy zagraniczne członków rządu muszą być "poddane ścisłym regułom". - Jeśli chodzi o wakacje, od tej chwili członkowie rządu powinni preferować Francję - powiedział Sarkozy. - Zaproszenia do wyjazdów za granicę na urlop będą wymagały zgody premiera w porozumieniu z komórką dyplomatyczną prezydenta Republiki, aby można było zbadać ich zgodność z polityką zagraniczną Francji - dodał szef państwa. Prezydent zaznaczył też, że osoby sprawujące wysokie funkcje muszą być "nieskazitelne". Zauważył następnie, że "to, co było powszechne jeszcze kilka lat temu, może dziś szokować".

Od kilku dni w mediach i parlamencie nie gaśnie gorąca polemika na temat niedawnych tunezyjskich wakacji minister Alliot-Marie, do której dołączyły zarzuty wobec premiera Fillona. Szef rządu przyznał, że wypoczywał w Egipcie od 26 grudnia do 2 stycznia, czyli na kilka tygodni przed wybuchem w tym kraju antyrządowych protestów. Na zaproszenie egipskich władz pożyczył on - na koszt miejscowych władz - samolot rządowej floty egipskiej na wycieczkę z Asuanu do Abu Simbel.

Dziennik "Le Parisien" zwraca uwagę, że bliskie powiązania polityków francuskich z władzami i biznesmenami w państwach arabskich nie są niczym nowym. "Nasi prezydenci, ministrowie i znakomite osobistości tak lewicy, jak i prawicy byli zawsze przyjmowani z otwartymi rękami przez tych dyktatorów" - pisze gazeta. Ale teraz - dodaje - sprawa stała się dla francuskich elit szczególnie kłopotliwa w obliczu rewolty w Tunezji i Egipcie. "Jak nie widzieć związku między tymi >przyjaźniami< a ostrożnością, czy nawet ślepotą Paryża wobec wydarzeń w Tunisie i Kairze?" - pyta retorycznie "Le Parisien".

PAP, arb