Obama: gospodarka, historia i los wiążą nas z Bliskim Wschodem

Obama: gospodarka, historia i los wiążą nas z Bliskim Wschodem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. FORUM/Reuters) 
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama ocenił, że przyszłość USA jest powiązana z Bliskim Wschodem i Afryką Północną z uwagi na gospodarkę, bezpieczeństwo, historię i los.
W przemówieniu na temat polityki zagranicznej USA Obama podkreślił też, że strategie "represji" już nie przynoszą skutku na Bliskim Wschodzie. Oświadczył jednocześnie, że priorytetem USA jest promowanie reform i przejścia do demokracji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Podkreślił też, że Stany Zjednoczone z zadowoleniem witają każdą zmianę na Bliskim Wschodzie, która prowadzi do postępów w sferze decydowania o własnym losie.

Mówiąc o sytuacji w Libii Obama wyraził przekonanie, że czas działa przeciwko libijskiemu przywódcy Muammarowi Kadafiemu i ostatecznie ustąpi on ze stanowiska. Prezydent USA ocenił też, że przywódca Syrii Baszar el-Asad powinien albo poprowadzić ruch przemian demokratycznych w swoim kraju, albo usunąć się mu z drogi. Zaapelował też o "rzeczywisty dialog" między przedstawicielami władzy i opozycji w Bahrajnie. Aby wzmocnić swe przesłanie, prezydent USA przedstawił plan pomocy amerykańskiej dla Egiptu i Tunezji. Przewiduje on inwestycje w tych krajach i  umorzenie ich długów na łączną kwotę 1 miliarda dolarów. Drugi miliard dolarów mają one otrzymać w  gwarancjach kredytowych.

Zdecydowane poparcie "arabskiej wiosny" - zdaniem obserwatorów -  oznacza nowy rozdział w polityce administracji Obamy wobec tych wydarzeń. Poprzednio prezydent wahał się, czy poprzeć rewolucję w Egipcie i powstanie w  Libii, a jego rząd dawał sprzeczne sygnały w tych sprawach. Obamę szeroko krytykowano za bierność i kunktatorstwo w tej kwestii. Biały Dom dawał do zrozumienia, że w grę wchodzą sprzeczne interesy USA na Bliskim Wschodzie - rozdarcie między poparciem dla demokracji wynikającym z tradycyjnych wartości amerykańskich a obawą, że kontrolę nad procesami w regionie przejmą siły islamskiego ekstremizmu i wrogości wobec Izraela.

Odnosząc się do sytuacji w Izraelu Obama oświadczył, że granice państwa izraelskiego i palestyńskiego powinny być oparte na tych z 1967 r. Według niego przyszłe państwo palestyńskie powinno być "zdemilitaryzowane". Prezydent USA przekonywał, że utrzymanie obecnego status quo jest niemożliwe i Izrael musi podjąć zdecydowane działania na rzecz trwałego pokoju. Ocenił też, że symboliczne działania na rzecz odizolowania Izraela w ONZ nie stworzą państwa palestyńskiego. Obama podkreślił, że USA nadal uważają Izrael za swego głównego sojusznika i przyjaciela na Bliskim Wschodzie i gwarantują jego bezpieczeństwo. Wezwał go jednak do poczynienia istotnych ustępstw wobec Palestyńczyków, zgodnych z ich aspiracjami i prawami.

PAP, arb