Obama chce zwiększyć dług, straszy kryzysem

Obama chce zwiększyć dług, straszy kryzysem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. E. Cromwell)
Prezydent USA Barack Obama oświadczył, że brak zgody Kongresu na podwyższenie pułapu dozwolonego zadłużenia Stanów Zjednoczonych może doprowadzić do nowego globalnego kryzysu finansowego.
Wypowiadając się dla programu "Today" telewizji NBC, Obama zaznaczył, że "trzyma za słowo" przywódców republikańskich na Kapitolu, którzy oświadczyli, iż pragną uniknąć negatywnych konsekwencji dalszego sporu o limit zadłużenia. Wyraził jednocześnie nadzieję, że  porozumienie w sprawie wzrostu tego limitu zostanie osiągnięte "w rozsądny sposób".

- Pełna wiarygodność Stanów Zjednoczonych jest nie tylko podstawą naszego dobrobytu, ale także podstawą globalnego systemu finansowego. Możemy mieć do czynienia z powtórką kryzysu finansowego, jeśli wiarygodność ta będzie stawką w grze. Dlatego zamierzamy ciężko pracować w najbliższym miesiącu (na rzecz porozumienia) - powiedział prezydent. Republikańska większość w Izbie Reprezentantów uzależnia zgodę na  podniesienie limitu zadłużenia od wprowadzenia drastycznych cięć wydatków rządowych.

Zapytany o perspektywy poprawy sytuacji na rynku pracy, gdzie ponad 9 procent Amerykanów jest bezrobotnych, Obama odpowiedział, że  trzeba rozwijać nowe sektory gospodarki, np. w dziedzinie alternatywnych źródeł energii. Tradycyjny przemysł - przypomniał - ogranicza bowiem zatrudnienie z  powodu zmian sposobu produkcji.

Prezydent odrzucił kierowany ku niemu zarzut, że nie okazuje dostatecznej empatii wobec ludzi nie mogących znaleźć pracy i  innych, którzy wskutek kryzysu i recesji znaleźli się w złej sytuacji materialnej. - To nonsens mówić, że jestem zbyt "spokojny" w obliczu problemów gospodarczych - oświadczył.

W rozmowie z NBC przekornie zaprezentował także stoicką postawę wobec perspektyw swojej reelekcji w  2012 r. - Są takie dni, kiedy mówię sobie: jedna kadencja wystarczy -  powiedział. Dodał, że jego żona Michelle i dwie córki z łatwością pogodziłyby się z ewentualną porażką w  przyszłorocznych wyborach. - Gdybym miał robić coś innego, one by to z łatwością zaakceptowały - oświadczył.

zew, PAP