Izraelscy internauci chcą przenieść cały rząd do Jerozolimy

Izraelscy internauci chcą przenieść cały rząd do Jerozolimy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerozolima (fot. Wikipedia) 
"Przebudzenie w Jerozolimie" - tak nazywa się ruch Izraelczyków, którzy prowadzą na Facebooku akcję nakłaniającą do przeniesienia wszystkich rządowych biur z Tel Awiwu do Jerozolimy. "Limor, wracaj do domu" - taki wpis umieścili uczestnicy akcji na facebookowej tablicy minister kultury i sportu Limor Liwnat. Część z nich próbowała nawet zablokować łańcuchami wejście do jej biura. W pobliżu pojawiły się różne znaki z napisami mówiącymi np., że biuro jest zamknięte, ponieważ pani minister przeprowadza się do Jerozolimy.

Protestujący zasypali też wiadomościami profile Liwnat, wicepremiera i ministra rozwoju Negew i Galilei Silwana Szaloma, jak również ministra bez teki Jossiego Peleda. Cała trójka mieszka w Tel Awiwie. Peled był asertywny. Po wpisie wzywającym go do przenosin do  stolicy, odparł, że wprawdzie ma swój gabinet w Jerozolimie - w gmachu Knesetu, ale uważa, że "powinniśmy być obecni we  wszystkich miastach izraelskich, a nie tylko w jednym miejscu". - Mamy ogromny szacunek do Jerozolimy i doceniamy ją jako stolicę narodu żydowskiego w Syjonie i dlatego tam zbieramy się na wszystkie rządowe posiedzenia - wyjaśnił.

Z kolei Liwnat tłumaczy na swej stronie internetowej, że jej ministerstwo ma główną siedzibę w Jerozolimie, choć jego biura mieszczą się w trzech różnych lokalizacjach. "To rozdzielenie utrudnia bardzo pracę, uwierzcie mi, żądaliśmy nieraz, żeby całe ministerstwo, wraz z moim gabinetem, zostało zlokalizowane w jednym miejscu - oczywiście w Jerozolimie. Niestety, musimy jeszcze czekać na właściwą odpowiedź na nasz wniosek" - pisze Liwnat. "Jestem w Jerozolimie prawie codziennie" - dodaje. Jednak jej ministerstwo wystosowało oświadczenie, w którym stwierdza, że ma swoje oddziały w różnych miastach po to, by być bardziej dostępne dla obywateli.

Szef kampanii "Przebudzenie w Jerozolimie", były członek rady tego miasta Ofer Berkowicz uważa, że "najwyższy czas, by przestać mówić o Jerozolimie, a zacząć działać, z  całą mocą". Zapowiada, że akcja nie zakończy się dopóty, dopóki "wszystkie miejsca pracy w instytucjach rządowych, a jest ich 3,5 tys., nie zostaną przeniesione do stolicy". Izrael uważa Jerozolimę za swoją "wieczną i niepodzielną" stolicę. Wspólnota międzynarodowa nie uznaje tego faktu, dlatego ambasady państw zachodnich, także Polski, mieszczą się w Tel Awiwie, choć oficjalne delegacje zagraniczne spotykają się z  władzami Izraela w Jerozolimie. We wschodniej części miasta, zajmowanej przez Izrael od czasu wojny sześciodniowej z 1967 roku, Palestyńczycy chcieliby ustanowić stolicę swego niepodległego państwa.

PAP, arb