"Dziennikarstwo to nie przestępstwo"
- To część historii walki o wolność prasy - powiedział Arnada po wyjściu z więzienia w Dżakarcie, ubrany w koszulkę z napisem "Dziennikarstwo to nie przestępstwo". Jego prawnik Heriyanto Yang powiedział, że w maju izba rewizyjna postanowiła uchylić wcześniejszy wyrok Sądu Najwyższego. Jak pisze agencja AP, biurokratyczne opóźnienia w ogłaszaniu takich decyzji nie są niczym osobliwym.
Arnada był sądzony w 2007 roku przez sąd okręgowy i uniewinniony, ale w zeszłym roku Sąd Najwyższy skazał go w procesie apelacyjnym wniesionym przez prokuraturę, orzekając, że wydawca "Playboya" pogwałcił zasady dotyczące obyczajności. Arnada został zatrzymany po opublikowaniu w kwietniu 2006 roku pierwszego w Indonezji numeru magazynu, uznanego za "nieprzyzwoity" i "naruszający prawa moralne kraju". Prokuratura żądała kary 2,5 lat więzienia.
Indonezja podzielona "Playboyem"
Kiedy indonezyjski "Playboy" trafił do kiosków w 2006 roku, wywołał protesty muzułmanów w Dżakarcie. Członkowie Frontu Obrońców Islamu zaatakowali siedzibę redakcji i skierowali pozew przeciwko Arnadzie. Proces podzielił Indonezję, najludniejszy islamski kraj świata, pogłębiając rozdźwięki między oskarżającymi władze o hipokryzję zwolennikami swobód prasowych a islamskimi radykałami, żądającymi ukarania winnych szerzenia pornografii", z którą utożsamiali "Playboya".
Prawnicy Arnady domagali się rewizji wyroku, argumentując, że sędziowie, skazując wydawcę magazynu, zastosowali przepisy kodeksu karnego, a nie prawa prasowego. Uwięzienie Arnady krytykował nowojorski Komitet Ochrony Dziennikarzy jako "politycznie umotywowane i które nigdy nie powinno było się wydarzyć".
zew, PAP
