Obama nie ma prawa prowadzić wojny w Libii. Ale ma na nią pieniądze

Obama nie ma prawa prowadzić wojny w Libii. Ale ma na nią pieniądze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. White House)
Izba Reprezentantów Kongresu zdecydowanie odrzuciła rezolucję, która miała upoważnić prezydenta USA Baracka Obamę do dalszego prowadzenia działań zbrojnych w Libii, będących częścią interwencji NATO w tym kraju. Przeciwko rezolucji głosowało 295 członków Izby, a za - 123. Do Republikanów, z których niemal wszyscy głosowali przeciw, dołączyło aż 70 Demokratów.
Tego samego dnia w Izbie nie przeszła jednak ustawa o  zablokowaniu funduszy na operację w Libii. Przewidywała ona dalsze finansowanie tylko takich elementów akcji militarnej, jak wywiad i  rozpoznanie, planowanie operacyjne i tankowanie samolotów w powietrzu. Amerykańskie siły powietrzne wspomagają europejskie państwa NATO w bombardowaniu pozycji sił reżimu Muammara Kadafiego.

Działania Izby Reprezentantów mają głównie symboliczne znaczenie, ale Biały Dom wyraził niezadowolenie. - Nie czas teraz na wysyłanie niejasnego sygnału, kiedy pracujemy z  sojusznikami nad osiągnięciem naszych celów - denerwował się rzecznik prezydenta Obamy, Jay Carney. Sponsorzy obu rezolucji powołują się na ustawę Kongresu z 1973 r. (tzw. War Power Resolution), z czasu wojny w Wietnamie. Ustawa mówi, że w 60 dni po rozpoczęciu działań wojennych prezydent musi uzyskać zgodę Kongresu na ich kontynuowanie. W odniesieniu do operacji libijskiej termin ten minął 20 maja. Biały Dom ogłosił jednak, że w Libii USA faktycznie nie prowadzą wojny, a jedynie ograniczone działania zgodnie z rezolucją ONZ, która pozwala NATO na obronę ludności cywilnej w Libii "wszelkimi koniecznymi środkami" przed atakami wojsk Kadafiego. Wielu prawników kwestionuje jednak zasadność takiego stanowiska.

Grupa antywojennie nastawionych kongresmanów zapowiada podjęcie kolejnej próby obcięcia funduszy na akcję w Libii. Zdaniem obserwatorów, jest ona skazana na niepowodzenie.

PAP, arb