Prezydent Syrii znów rzuca wojsko przeciw demonstrantom

Prezydent Syrii znów rzuca wojsko przeciw demonstrantom

Dodano:   /  Zmieniono: 
Baszar el-Asad (fot. Wikipedia)
Syryjska armia interweniowaław dwóch miastach w środkowej i północnej części kraju w celu zdławienia protestów przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada - poinformowali syryjscy obrońcy praw człowieka. Do miast wkroczyły czołgi.
Rankiem 11 sierpnia do miasta Sarakib na południu prowincji Idlib, leżącej w północno-zachodniej części Syrii wjechały czołgi i transporty wojska oraz autobusy z siłami bezpieczeństwa - poinformowała organizacja Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. - Następnie w mieście było słychać wystrzały. W mieście tym codziennie po wieczornej modlitwie muzułmańskiej odbywają się manifestacje wzywające do ustąpienia reżim prezydenta Asada - podała organizacja. Dzień wcześniej armia poinformowała, że wycofała się z muhafazy Idlib. Kilkadziesiąt czołgów wkroczyło natomiast do miasta Kuseir w muhafazie Hims na zachodzie kraju. - Mieszkańcy uciekli w pola, wszystkie połączenia z miastem zostały przerwane - relacjonował jeden z działaczy.

Wojsko wycofało się 10 sierpnia z Hamy na zachodzie po zakrojonej na szeroką skalę operacji w związku z antyprezydenckimi protestami. Po rozprawie z demonstrantami miasto wróciło pod kontrolę władz. Z doniesień obrońców praw człowieka wynika, że w czasie tłumienia demonstracji w całej Syrii od połowy marca zginęło ok. 2 tys. osób.

Tymczasem prodemokratyczni działacze wezwali na Facebooku do przeprowadzenia 12 sierpnia masowych manifestacji, zapewniając że "nie dadzą się rzucić na kolana" reżimowi. Na stronie "Syryjska Rewolucja 2011" opozycjoniści apelowali o pełną mobilizację. "Poddamy się tylko Bogu. Waleczne dusze nie dadzą się rzucić na kolana swoim despotom. Podczas ramadanu każdy dzień jest piątkiem" - napisali aktywiści na Facebooku. W ubiegłym tygodniu, w pierwszy piątek ramadanu, kilkadziesiąt tysięcy Syryjczyków wyszło na ulice miast, wzywając wspólnotę międzynarodową o poparcie dla swej sprawy.

PAP, arb