Czy Bliski Wschód zapłonie przez gaz?

Czy Bliski Wschód zapłonie przez gaz?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spór terytorialny pomiędzy Izraelem a Libanem może zakończyć się wybuchem kolejnego konfliktu zbrojnego na Bliskim Wschodzie.
Nierozwiązanych problemów pomiędzy Izraelem a Libanem jest ciągle wiele. Jednak problem, który jest powodem obecnego ochłodzenia relacji między bliskowschodnimi krajami jest dużo poważniejszy niż te wcześniejsze. Tym razem idzie bowiem o ustalenie przebiegu granicy i prawa do eksploatacji zasobów gazu ziemnego. Najnowszy spór rozpoczął się, gdy kilka tygodni temu Izrael przygotował projekt granicy morskiej i wysłał go na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Diabeł – jak zwykle – tkwi w szczegółach. W tym wypadku chodzi o to, że określony przez Izraelczyków przebieg granic wyraźnie różni się od zeszłorocznego projektu Libanu.

Dla obu państw przebieg granicy to kwestia niezwykle ważna, a co najważniejsze – sprawa wiąże się z olbrzymimi pieniędzmi. Dla Izraela zdobycie źródeł gazu to duża szansa geostrategiczna – eksploatacja własnych zasobów umożliwiłaby zwiększenie samowystarczalności gospodarczej kraju, a ta zasada od dekad jest podstawą izraelskiej polityki.

Nic dziwnego więc, że zarówno Izrael, jak i Liban, rozpoczęły już wojnę o gaz. Na razie jest to jednak wojna dyplomatyczno-prawna. Obie strony przerzucają się dokumentami i ekspertyzami. Projekt Bejrutu, jeśli wierzyć Libańczykom, opiera się na granicach z porozumienia rozejmowego z 1949 roku – używając tego argumentu Liban stara się dowieść swoich racji. Izrael z kolei zwraca uwagę na fakt, że projekt izraelski jest zgodny z granicami ustalonymi przez Liban i Cypr. Jak na razie wydaje się jednak, że to libańskie racje mają silniejsze podstawy prawne.

Prawo prawem, ale pamiętajmy, że na Bliskim Wschodzie nie zawsze wygrywa ten, kto ma rację, lecz ten kto jest silniejszy. Szansą na uniknięcie krwawego konfliktu zbrojnego mógłby być w tym przypadku międzynarodowy arbitraż. Jako przykład takiego rozstrzygnięcia podać można chociażby ciągnący się przez dekady spór terytorialny pomiędzy Bahrajnem a Katarem, rozwiązany ostatecznie przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze. Udało się uniknąć rozlewu krwi - państwa zgodziły się z sędziami i przyjęły rozstrzygnięcie za dobrą monetę.

Czy to samo uda się zrobić w przypadku Izraela i Libanu? Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że jest to możliwe, ale nie należy być przesadnym optymistą. Pesymiści mogą przypomnieć rok 2006, kiedy to wzięcie do niewoli izraelskiego żołnierza i seria starć sił izraelskich z Hezbollahem doprowadziła do krwawej wojny w południowym Libanie. A przecież tym razem stawka jest dużo wyższa – chodzi bowiem o wiele miliardów dolarów. Żadna ze stron nie odda ich bez walki.