Polacy skończyli oglądać wrak Tupolewa

Polacy skończyli oglądać wrak Tupolewa

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia) 
Polscy prokuratorzy wojskowi i biegli zakończyli badanie wraku samolotu Tu-154M znajdującego się na lotnisku w Smoleńsku i wyruszyli w drogę powrotną do Polski. Na lotnisku Siewiernyj pracowali od 23 września - 17 miesięcy po katastrofie pod Smoleńskiem. Przez wiele miesięcy niezabezpieczony wrak niszczał i rdzewiał pod gołym niebem.
W czynnościach w Smoleńsku uczestniczyło dwóch prokuratorów: podpułkownik Karol Kopczyk i podpułkownik Tomasz Mackiewicz z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, siedmiu biegłych z zakresu techniki i  wypadków lotniczych oraz dwóch ekspertów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Ci ostatni wykonali dokumentację fotograficzną wraku, a także jego poszczególnych elementów.

Polski wrak wciąż nie w Polsce

Wrak polskiego Tu-154M jest w dyspozycji Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Wciąż nie wiadomo, kiedy miałoby dojść do jego przekazania Polsce. Komitet Śledczy FR podkreśla niezmiennie, że wrak maszyny jest dowodem również w jego śledztwie i powinien pozostać na terytorium Rosji do końca postępowania.

Kopczyk ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że prokuratorzy i biegli w  całości wykonali wszystkie zaplanowane prace. - Biegli dokonali oględzin całości wraku. Wykonali stosowne pomiary na wraku zasadniczym -  przełomów i zniekształceń. To wszystko zostało udokumentowane fotograficznie. Także przy użyciu aparatu sferycznego - powiedział. - Biegli dokonali też oględzin wszystkich elementów agregatów, znajdujących się w pomieszczeniach na terenie lotniska, ze szczególnym naciskiem na te, które z ich punktu widzenia są istotne - mówił.

"Udało nam się zrobić wszystko"

Kopczyk przypomniał, że w zeszłym tygodniu inna grupa polskich prokuratorów wojskowych i biegłych dokonała oględzin elementów samolotu, które znajdują się w Moskwie. - Te dwie czynności - praca kolegów i  biegłych w Moskwie oraz nasza i biegłych w Smoleńsku - ze sobą współgrały - zaznaczył. - Myślę, że udało nam się zrobić wszystko, co zaplanowaliśmy - oświadczył.

Kopczyk podał, że "w przyszłości trzeba będzie jeszcze wykonać pewne pomiary w terenie, których życzą sobie biegli". - Ale to jest kwestia bliżej nieokreślonego czasu - powiedział. Wojskowy prokurator nie wykluczył, że "w przyszłości może zaistnieć potrzeba dokonania ponownych oględzin jakiegoś fragmentu lub agregatu samolotu". - To wszystko będzie wychodziło w trakcie prac biegłych w  Polsce - oznajmił. Kopczyk przekazał, że eksperci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wykonali bogatą dokumentację fotograficzną. - Możemy mówić o setkach zdjęć - wskazał.

- Uważam, że oględziny wraku mamy zrobione w sposób dokładny. Każdy element był szczegółowo oglądany. Szczególny nacisk był położony na  sposób deformacji tego skrzydła, które oderwało się w wyniku uderzenia w  brzozę. Trzeba jednak pamiętać, że również inne elementy pozwolą biegłym na odtworzenie procesu niszczenia konstrukcji samolotu. Wszystkie przełomy zostały sfotografowane, zmierzone - powiedział. Prokurator podkreślił, że biegli zbadali też wszystkie trzy silniki Tu-154M, w tym przy pomocy endoskopów.

Próbek pobierać nie mogli

W ubiegły piątek, przed przystąpieniem do czynności na lotnisku w  Smoleńsku, Kopczyk informował, że ich celem jest "udokumentowanie stanu wraku w takim zakresie, jaki będzie potrzebny biegłym do wydania opinii i  odpowiedzi na postawione im pytania o przyczyny i przebieg katastrofy". - Same oględziny wraku mają na celu stwierdzenie przez biegłych, czy  ewentualnie doszło, czy też nie doszło do usterki technicznej, która mogła być przyczyną katastrofy. Na chwilę obecną w naszym śledztwie nie  znamy przyczyny katastrofy. Prowadzimy odrębne śledztwo. Nie jesteśmy związani ani ustaleniami Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) -  powiedział wówczas prokurator.

Kopczyk podkreślił wtedy także, iż "protokół z czynności, zgodnie z  przepisami, zostanie sporządzony przez stronę rosyjską". Zaznaczył również, że będą wykonywane te czynności, o których przeprowadzenie strona polska zwróciła się do Rosji we wniosku o pomoc prawną. - Nie  będziemy mieli możliwości pobierania żadnych próbek. Jeśli taka konieczność zajdzie, to wystąpimy o to w kolejnym wniosku o pomoc prawną - wskazał.

Inni oglądali elektronikę

22 września inna grupa polskich prokuratorów wojskowych i biegłych zakończyła czynności w Moskwie. Dokonała ona oględzin elementów wyposażenia elektronicznego Tu-154M znajdujących się w stolicy Rosji. Są one zdeponowane w siedzibie MAK, który badał katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem z 10 kwietnia 2010 roku.

Dwaj prokuratorzy, pułkownik Anatol Sawa i major Jarosław Sej oraz  dwaj biegli z zakresu pracy automatyki lotniczej, osprzętu lotniczego i  badania wypadków lotniczych w ciągu czterech dni przebadali kilkadziesiąt przedmiotów, m.in. urządzenia elektroniczno-nawigacyjne, w  tym komputery nawigacyjne, urządzenia awioniczne, urządzenia sterowania i zegary pokładowe.

Naczelna Prokuratura Wojskowa wyjaśniła wcześniej, że efekty pracy polskich biegłych i prokuratorów w Moskwie oraz Smoleńsku zostaną wykorzystane do przygotowania kompleksowej opinii na temat okoliczności, przyczyn i przebiegu katastrofy smoleńskiej. Zespół ekspertów mający przygotować taką opinię został powołany na początku sierpnia tego roku przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie prowadzącą śledztwo w  sprawie wypadku.

zew, PAP