"Samopodpalenia degradują religię"

"Samopodpalenia degradują religię"

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Ważna lekcja dla mnichów: być aktywnym i optymistycznym" (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
- Seria samopodpaleń w tybetańskim klasztorze w Syczuanie to forma ekstremizmu degradującego religię - powiedział wiceprzewodniczący buddyjskiego stowarzyszenia wspieranego przez Pekin.
Według Gyaltona, uważanego za wcielonego Buddę, "tybetański buddyzm kładzie nacisk na życzliwość, dobroć i troskliwe nastawienie i stanowi, w opozycji do przesądów, pełny system wiary i wysublimowanych wartości".

Mniszka spłonęła żywcem. Za wolny Tybet

W tybetańskich etnicznie częściach Syczuanu od marca samospalenia w proteście przeciwko kontrolowaniu religii przez Pekin usiłowało dokonać ośmiu młodych mężczyzn, trzech z nich zmarło. Próby te podejmowali byli mnisi z klasztoru w Kirti, w prefekturze Aba, gdzie często dochodzi do protestów przeciwko polityce rządu Chin.

"Ludzie stopniowo tracą wiarę"

- Niedawny szereg samopodpaleń przez mnichów wywołał publiczne zdumienie i odrazę, powodując, że ludzie stopniowo tracą wiarę - oświadczył Gyalton, cytowany przez chińską agencję Xinhua. Gyalton zaznaczył, że niezależnie od przyczyn, samobójstwo nie leży w ludzkiej naturze i odbiega od dogmatów buddyzmu. Ostrzegł, że jeśli mała grupa ekstremistów nadal będzie upolityczniać religię i zaniedbywać buddyjskie przykazania, w rezultacie może zniszczyć tybetański buddyzm w społeczeństwie.

Inny żywy Budda z tybetańskiej prefektury Aba w Syczuanie, Dadrak z okręgu Zogy, wezwał mnichów, by radowali się życiem. - To ważna lekcja dla mnichów, być aktywnym i optymistycznym. A zakończenie życia samospaleniem przynosi jedynie bezgraniczną gorycz - powiedział.

Dalajlama w ogniu krytyki

W zeszłym tygodniu Chiny skrytykowały Dalajlamę XIV za brak potępienia samospaleń i uznały jego stanowisko za naruszenie zasad buddyjskich. Samopodpalenia według władz w Pekinie są aktami terroru, podsycanymi przez otoczenie pragnącego oderwać Tybet od Chin Dalajlamy XIV.

W sobotę w proteście przeciwko łamaniu wolności religijnej przez władze Chin podpalił się ósmy Tybetańczyk. 19-latek domagał się "wolnego Tybetu" i powrotu z uchodźstwa dalajlamy. Policja ugasiła go i pobiła. Były mnich przeżył. Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa. Wielu mnichów z klasztoru Kiriti - jednego z najważniejszych dla tybetańskiego buddyzmu - zostało w tym roku zatrzymanych i wysłanych przez chińskie władze na tzw. reedukację. W sierpniu Chiny uwięziły trzech mnichów za udział w samospaleniu się w marcu mnicha imieniem Phuntsog. Doprowadziło to do zatrzymania na miesiąc około 300 tybetańskich mnichów.

zew, PAP