"Orban został zmuszony do kompromisu z UE"

"Orban został zmuszony do kompromisu z UE"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Viktor Orban (fot. Wikipedia)
Konserwatywny węgierski rząd Viktora Orbana, którego kontrowersyjne posunięcia polityczne i gospodarcze wywołały falę krytyki międzynarodowej, został zmuszony do poszukiwania kompromisu z MFW i Komisją Europejską, aby utrzymać płynność finansową kraju.

Zdaniem węgierskich analityków zapytanych przez PAP, doprowadziła do  tego niebezpieczna nieprzewidywalność rządu Orbana, która nadwerężyła zaufanie do Węgier i spowodowała obniżenie ich ratingu do poziomu śmieciowego.

- Poczynania rządu Orbana są niebezpieczne z powodu swojej nieprzewidywalności. W okresie kryzysu najważniejsza jest solidność, przewidywalność i wola współpracy. Rząd Orbana przeprowadza posunięcia gospodarcze w taki sposób, że nie prowadzi dialogu z zainteresowanymi, nie wiadomo więc, czy jego poranne deklaracje będą jeszcze aktualne w  południe i czy dotrzyma podjętych zobowiązań – oświadczył lewicujący analityk, prezes Instytutu Badań Finansowych w Budapeszcie Laszlo Lengyel.

Także centrowy analityk, szef ośrodka analitycznego Vision Politics Gabor Toeroek jest zdania, że rząd popełnił "poważny błąd", bagatelizując obawy związane ze swoją „"nieobliczalną i z trudnością dającą się zrozumieć polityką gospodarczą". - Nie wyjaśnił przesłanek uzasadniających jego politykę, przez co wzbudził niepewność tych, od  których zależy wydolność finansowa kraju – ocenił. Wśród wielu krytykowanych posunięć gospodarczych Budapesztu było m.in. nadzwyczajne opodatkowanie banków oraz firm z innych sektorów gospodarki: telekomunikacji, energetyki i sieci supermarketów, a także upaństwowienie prywatnych funduszy emerytalnych.

Dzięki tym posunięciom, Węgrom udało się obniżyć w 2011 r. deficyt budżetowy do 3 proc. PKB, jak jednak podkreśla Komisja Europejska, równowaga budżetowa Węgier została uzyskana w dużym stopniu dzięki decyzjom zapewniającym jednorazowe wpływy, i gdyby nie one, deficyt wynosiłby 6 proc. PKB. Innym wskaźnikiem budzącym na Węgrzech wiele emocji jest dług publiczny. Orban osobiście pochwalił się w czerwcu 2011 r., że został on obniżony z 81 do 77 proc. Jednakże według danych Węgierskiego Banku Centralnego z początku stycznia 2012 r., wzrósł już do 82,6 proc.

Ostatecznie spadek kurs narodowej waluty do rekordowo niskiego poziomu 323 ft za euro i wzrost oprocentowania węgierskich obligacji do  11 proc. w skali rocznej wymusił na rządzie Węgier zadeklarowanie gotowości do omówienia kontrowersyjnych zapisów konstytucyjnych o banku centralnym, co UE i MFW postawiły jako warunek rozmów.

Analitycy nie są zgodni co do tego, na ile gospodarcze decyzje rządu były korzystne dla kraju. - Sytuacja węgierskiej gospodarki jest zdecydowanie lepsza, a jej podstawy dużo silniejsze, niż wskazywałyby dane sygnalizujące zagrożenie dla kraju – uważa Toeroek. Lengyel sądzi natomiast, że błędem było m.in. nałożenie podatków na banki i niektóre gałęzie gospodarki.

- Podatek bankowy zahamował udzielanie kredytów, a podatki branżowe zablokowały inwestycje. Wszystkie te podatki znacznie nadwerężyły zaufanie inwestorów – podkreśla, dodając, że ciosem dla i tak stratnych banków oraz kursu forinta była też decyzja o możliwości jednorazowej spłaty po stałym, preferencyjnym kursie kredytów zaciągniętych przez osoby prywatne w obcych walutach. - Jednoczesne wstrzymanie kredytowania, inwestycji i wewnętrznej konsumpcji oraz przejadanie rezerw nie stwarza żadnej perspektywy przezwyciężenia zerowego wzrostu – podsumował.

Rządowi węgierskiemu zarzuca się także posunięcia polityczne mogące stwarzać zagrożenie dla demokracji. Krytykowana jest zwłaszcza nowa konstytucja, która weszła w życie 1 stycznia. Opozycyjna partia socjalistyczna została w niej uznana za "organizację przestępczą" jako dziedziczka partii komunistycznej, a parlamentarnej większości stworzono możliwość ekspresowego uchwalania ustaw praktycznie bez debaty. Zaniepokojenie KE i MFW budzą też zawarte w konstytucji zapisy o  banku centralnym, które odbierają jego szefowi prawo wyboru zastępców oraz zwiększają liczbę członków Rady Monetarnej z siedmiu do dziewięciu, przy czym sześciu ma być mianowanych przez parlament.

Rząd węgierski był atakowany również z powodu ograniczenia prawa Trybunału Konstytucyjnego do orzekania w sprawach budżetowych. Krytykowano wreszcie ustawę o mediach, która weszła w życie 1 stycznia 2010 r., widząc w niej narzędzie cenzurowania środków masowego przekazu przez państwo. Węgierski Trybunał Konstytucyjny uznał jednak niektóre jej przepisy za sprzeczne z ustawą zasadniczą i stracą one ważność w  maju tego roku.

- Fidesz niewątpliwie doszedł do ściany, zdobył wszystkie możliwe łupy polityczne i przekształcił instytucje na własny obraz i podobieństwo. Generalnie działał zgodnie z takim wyobrażeniem demokracji, jakie ma  większość. Na wszystkich polach przeprowadził zmiany, które stworzyły korzystniejszą dla niego sytuację – ocenia Toeroek. Jak jednak podkreśla, demokracja na Węgrzech przetrwała. - Fidesz nie  buduje dyktatury, tylko realizuje kurs polityczny możliwy do prowadzenia także w ramach demokracji. Partię tę można przecież odsunąć od władzy, jeśli utraci ona zaufanie społeczeństwa - ocenia. I dodaje: "Tak też się stanie w następnych wyborach".

Na razie jednak sondaże wskazują, że Fidesz utrzymuje przewagą nad swoimi rywalami. Według grudniowego badania instytutu Median, partię tę  popiera 26 proc. ankietowanych, na drugim miejscu jest Węgierska Partia Socjalistyczna (MSzP) z 12 proc., a na trzecim nacjonalistyczny Jobbik z  11 proc. Nieco mniejsze poparcie daje Fideszowi w swoim sondażu instytut Tarki - 19 proc., przy 12-procnetowanym poparciu dla MSzP i 10-procnetowym dla Jobbiku.

eb, pap