W oświadczeniu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego podano, że przyczyną oficjalnego ostrzeżenia dla Lebiedźki są jego niedopuszczalne, bezprawne działania. "Materiały operacyjne Komitetu świadczą o próbach wciągnięcia obywatela Lebiedźki w naruszającą prawo działalność, co w dalszej kolejności może doprowadzić do popełnienia przestępstwa z art. 356 Kodeksu Karnego - zdrady stanu".
Jak powiedział dziennikarzom rzecznik KGB Fiodar Kotau, o możliwości popełnienia takiego przestępstwa świadczą kontakty Lebiedźki z cudzoziemcami, którzy - według rzecznika - są agentami wywiadu. Wymienia się wśród nich byłego kierownika misji OBWE w Mińsku Hansa Georga Wiecka i przedstawicielkę Międzynarodowej Ligi Praw człowieka Kate Fitzpatrick.
Kotau poinformował, że Lebiedźce zarzuca się też, że jest uzależniony finansowo od zachodnich sponsorów.
Lebiedźkę zatrzymano we wtorek wieczorem, gdy wychodził z ambasady Stanów Zjednoczonych w Mińsku. Czterech ludzi po cywilnemu wciągnęło go do samochodu i zawiozło do siedziby KGB.
"Te zarzuty wymyślił jakiś schizofrenik. Że przechodziłem kursy w Garmisch-Partenkirchen, że spotykam się z przedstawicielami ambasad. I jeszcze to, że wzięto mnie spod amerykańskiej ambasady - trzeba było pokazać narodowi, że jest taki zdrajca, gotów sprzedać Białoruś. Komu? Oczywiście Amerykanom!" - mówił Lebiedźka w wywiadzie dla "Radia Svaboda". "Skoro chora jest głowa państwa, to i służby specjalne muszą być chore" - dodał.
Przeciwko Lebiedźce wszczęto niedawno sprawę karną z artykułu o obrazę prezydenta. W opozycyjnej gazecie "Narodnaja Wola" polityk oskarżył Łukaszenkę o nielegalny handel bronią. W przyszłym tygodniu Lebiedźka zamierza udać się do Waszyngtonu, by wziąć udział w konferencji "Białoruś po Łukaszence", którą organizuje Nowa Inicjatywa Atlantycka.
sg, pap