Zgoda parlamentu Turcji na prowadzenie operacji militarnych poza granicami kraju nie ma na celu wypowiedzenia wojny Syrii, lecz ma charakter "odstraszający" - zapewnił turecki wicepremier Besir Atalay. - Nie jest to zgoda na wojnę - dodał. Za rządowym wnioskiem opowiedziało się 320 deputowanych. Sprzeciwiło się mu 129 posłów w liczącym 550 miejsc Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji.
Tymczasem pragnący zachować anonimowość przedstawiciel władz Turcji poinformował, że Ankara nie otrzymała żadnych wyjaśnień czy przeprosin od Syrii w związku z syryjskim ostrzałem tureckiej miejscowości przygranicznej, w którym zginęło pięcioro tureckich cywilów. - Nie usłyszeliśmy niczego w trybie dwustronnym. Słyszeliśmy jedynie oświadczenia prasowe, to wszystko - powiedział turecki urzędnik agencji Reutera. - Syria przeprosiła Turcję za środowy ostrzał moździerzowy przygranicznej miejscowości Akcakale, w którym zginęło pięcioro tureckich cywilów. Damaszek zapewnił, że podobny incydent się nie powtórzy - zapewnił jednak turecki wicepremier Besir Atalay. - Strona syryjska przyznała się do tego, co zrobiła i przeprosiła - dodał Atalay. Zadeklarował, że w odpowiedzi na syryjski ostrzał Turcja będzie działać we współpracy z międzynarodowymi instytucjami. Wyjaśnił też, że Ankara już skorzystała z prawa odwetu.
Wcześniej doradca premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana oświadczył, że jego kraj nie ma zamiaru wypowiedzieć Syrii wojny, a turecki ostrzał artyleryjski w reakcji na atak moździerzowy ze strony syryjskiej powinien być traktowany jako ostrzeżenie.
3 października w syryjskim ostrzale moździerzowym w tureckiej miejscowości Akcakale zginęło pięcioro cywilów. Akcakale sąsiaduje przez granicę z syryjską miejscowością Tel Abjad, będącą w ostatnim czasie areną walk między siłami prezydenta Baszara el-Asada a Wolną Armią Syryjską.PAP, arb