"Z całym szacunkiem, to stek bzdur". Ryan vs Biden

"Z całym szacunkiem, to stek bzdur". Ryan vs Biden

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paul Ryan i John Biden (fot. EPA/MICHAEL REYNOLDS/PAP)
Przez 1,5-godziny wiceprezydent Joe Biden i republikański kandydat do tego urzędu w tegorocznych wyborach Paul Ryan zażarcie spierali się na kluczowe tematy polityki krajowej i międzynarodowej w debacie telewizyjnej, która odbyła się w Danville, w stanie Kentucky.
W pierwszych minutach spotkania Ryan ostro skrytykował politykę zagraniczną prezydenta Baracka Obamy i oskarżył obecną administrację o rozpowszechnianie w świecie wizerunku słabej Ameryki. - Z całym szacunkiem, to stek bzdur - odpowiedział na to Joe Biden, pełniący obecnie funkcję wiceprezydenta i wraz z Obamą ubiegający się o drugą kadencję.

"Iranowi na broń jądrową nie pozwolimy"

Biden zapewnił. że administracja Obamy "nie pozwoli, by Iran zdobył broń jądrową". - Izraelczycy i Amerykanie, tak jak wszystkie wojskowe służby wywiadowcze, doszli do tego samego wniosku w kwestii jak blisko jest Iran do zdobycia broni nuklearnej. Jest wciąż dość daleko - podkreślił Biden. Wiceprezydent zwrócił też uwagę, że obecna administracja USA nałożyła najostrzejsze sankcje na reżim w Teheranie. Ryan przekonywał z kolei, że prezydent Barack Obama poprzez swoją politykę zagraniczną pozwolił Irańczykom zbliżyć się o cztery lata do budowy broni atomowej.

Joe Biden i Paul Ryan zgodzili się natomiast w sprawie wycofania wojsk międzynarodowych z Afganistanu w 2014 roku. Zdaniem Bidena nadszedł czas, by siły afgańskie powinny przejąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo kraju. Ryan zaznaczył, iż nie chciałby, aby USA straciły to, co osiągnęły w czasie trwającej ponad 10 lat wojny.  - Nie można stracić zdobyczy, które już tam mamy. Chcemy, żeby transfer w 2014 r. był udany, dlatego trzeba zapewnić dowódcom to, czego chcą - powiedział. Argumentował, że wyznaczenie harmonogramu ewakuacji wojsk zachęca talibów, żeby "przeczekali Amerykanów" do 2014 r.

Biden ripostował, że trzeba było wyznaczyć terminarz ewakuacji wojsk, aby zmobilizować Afgańczyków, aby sami wzięli na siebie zadania ochrony bezpieczeństwa w swoim kraju. - Naszym celem było zdziesiątkowanie Al-Kaidy, zabicie Osamy bin Ladena, co zrobiliśmy. Zgodziliśmy się na wycofanie wojsk, bo to obowiązek Afgańczyków zająć się bezpieczeństwem Afganistanu. 49 państw-naszych sojuszników popiera nasze stanowisko w tej sprawie - oświadczył.

"Pan głosował za wojnami na kredyt"

Obecny wiceprezydent podkreślił zagrożenia dla klasy średniej łączące się z planem budżetowym Romneya i Ryana - m.in. perspektywę radykalnych cięć programów społecznych i strat finansowych emerytów w razie wcielenia w życie republikańskiej reformy ubezpieczeń zdrowotnych.  Biden przypomniał, że demokratyczna administracja odziedziczyła fatalną sytuację gospodarki po republikańskiej ekipie prezydenta George'a W. Busha. - Republikanie mówią o recesji tak, jakby spadła ona z nieba. A przyczynił się do tego ten człowiek - tu Biden wskazał na Ryana - który głosował za sfinansowaniem na kredyt dwóch wojen - przekonywał. Ryan był przewodniczącym Komisji Budżetowej Izby Reprezentantów i, jak inni Republikanie, sprzeciwiał się podniesieniu podatków na wojny w Iraku i Afganistanie, co powiększyło deficyt.

Biden atakował też republikański plan obniżenia podatków obejmujący również najzamożniejszych Amerykanów. - Milionerzy nie potrzebują pomocy, klasa średnia jej potrzebuje - powiedział. Dodał, że Demokraci chcieli stymulować wzrost gospodarki przez cięcia niektórych podatków, ale nie od bogaczy. Plan ten zablokowali w Kongresie Republikanie. 

"Obama sparaliżował gospodarkę"

Z kolei Ryan przedstawił czarny obraz sytuacji ekonomicznej USA za rządów Obamy i zarzucił mu, że ponosi za to winę. - Gospodarka ledwo posuwa się do przodu. Zmierzamy w złym kierunku. Nie tak wygląda prawdziwa poprawa po recesji. Prezydent Obama nie przedstawił żadnego wiarygodnego planu. Wygłaszał tylko przemówienia. To właśnie otrzymaliśmy od tej administracji - przemówienia, a nie przywództwo - punktował kongresman. Dodał, że w rodzinnym mieście Bidena, Stranton w Pensylwanii, bezrobocie sięga 10 procent. - Źle czyta pan statystyki. Bezrobocie spada - ripostował wiceprezydent.

"Zawsze mówię to, co myślę"

Biden twardo odpierał ataki Ryana na politykę administracji prezydenta Obamy i - jak zauważyli obserwatorzy - przypomniał słabości prezydenckiej kampanii Republikanów, m.in. gafy ich kandydata do Białego Domu, Mitta Romneya - przed czym wzbraniał się Obama w debacie z kandydatem Partii Republikańskiej. W czasie debaty Bidena z Ryanem często dochodziło do ostrych spięć - obaj politycy przekrzykiwali się nawzajem, chociaż zwracali się do siebie z kurtuazją. Wiceprezydent wypomniał m.in. Romneyowi jego osławioną wypowiedź, że 47 procent Amerykanów nie płaci podatków - co nie jest prawdą - i naciąga państwo na zasiłki socjalne. - No cóż, z pana ust słowa też nie zawsze wypływają właściwie - odciął się Ryan nawiązując do werbalnych potknięć Bidena. - Ja zawsze mówię to, co myślę - odpowiedział wiceprezydent.


Przeważa opinia, że wiceprezydent co najmniej wywalczył remis w starciu na argumenty, i nawet konserwatywni komentatorzy przyznali, że wygrał w polemice na niektóre tematy. Negatywnie oceniono jednak styl Bidena, który okazywał lekceważenie dla swego przeciwnika, kiedy ten krytykował politykę Obamy. Przez większą część debaty wiceprezydent reagował na ataki sarkastycznym uśmiechem albo mówił, że Ryan "plecie głupstwa".

PAP, arb