Waszyngton oskarżał syryjskie władze o sprzyjanie rządom Saddama, a także o prace nad bronią masowego rażenia i wspieranie terroryzmu. Damaszek stanowczo odpierał zarzuty. Niedzielna wypowiedź Busha skłoniła komentatorów do opinii, że Syria nie stanie się celem kolejnej wojny, bowiem Amerykanie postawią na dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu.
Bush przebywał w niedzielę w największej amerykańskiej bazie wojskowej Fort Hood w rodzinnym Teksasie. Wziął tam udział w wielkanocnym nabożeństwie i porozmawiał z dwoma żołnierzami, którzy byli przetrzymywani przez irackie wojska jako jeńcy wojenni. Ich śmigłowiec spadł w Iraku 24 marca; nacierające siły USA oswobodziły pilotów 13 kwietnia. Do Fort Hood przybyli w sobotę wieczorem. Rozmawiając z reporterami amerykański prezydent po raz kolejny odmówił ogłoszenia zwycięstwa w wojnie z Irakiem. Powiedział, że zrobi to w swoim czasie dowodzący siłami sojuszników w regionie gen. Tommy Franks i że "zwycięstwo będzie oznaczało wyzwolenie Iraku, które uczyni świat bezpieczniejszym". W niedzielę australijski minister spraw zagranicznych Alexander Downer powiedział, że takie oświadczenie powinno nastąpić w ciągu paru dni.
sg, pap