Azjatycki front do walki z SARS

Azjatycki front do walki z SARS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przedstawiciele władz medycznych krajów Azji obradują w Kuala Lumpur nad wspólnymi działaniami w walce z epidemią SARS, która jest coraz groźniejsza również dla gospodarki.
W Kuala Lumpur spotkali się w piątek przedstawiciele władz medycznych z Chin, Hongkongu, Korei Południowej, Japonii i  i 10 państw Azji Południowo-Wschodniej. W sobotę mają debatować ministrowie zdrowia, a premierzy przeprowadzą rozmowy w przyszłym tygodniu w Bangkoku.

Uczestnicy tych spotkań wymienią doświadczenia i sposoby walki z SARS. Chcą też uzgodnić współpracę, żeby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się choroby. Inicjatywę tą chwali Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), widząc w niej szansę na ujednolicenie procedury walki z nietypowym zapaleniem płuc.

Obecne spotkania mają być preludium do poświęconego SARS szczytu szefów rządów Organizacji Państw Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), który odbędzie się 29 kwietnia w Bangkoku.

Jak wiele zależy od właściwej reakcji na epidemię, wskazuje przykład Tajwanu, który - choć utrzymuje bliskie kontakty z Chinami - zarejestrował dotąd tylko 41 przypadków SARS. Wprowadził on jednak ścisłą kontrolę na lotniskach, a Tajwańczycy bez oporu poddają się kwarantannie.

Według WHO, agresywne posunięcia pozwoliły też na opanowanie epidemii w Wietnamie, gdzie odnotowano 63 przypadki SARS, w tym pięć śmiertelnych. Obecnie WHO daje do zrozumienia, że Wietnam może być pierwszym państwem skreślonym z listy miejsc, których odwiedzania WHO radziła unikać.

Opanowanie epidemii SARS jest tym ważniejsze, że negatywnie wpływa na gospodarki dotkniętych nią krajów. Na razie odbija się na konsumpcji, która gwałtownie zmalała, gdy opustoszały sklepy, centra rozrywkowe, a ludzie zaczęli rezygnować z wakacji i podróży.

Krótkotrwały spadek popytu może się jednak przekształcić się w poważne zachwianie globalnej produkcji i sieci handlowych. Niektórzy obawiają się, że może doprowadzić do kryzysu politycznego i ekonomicznego na skalę porównywalną z azjatyckim kryzysem finansowym z lat 1997-98.

Bank Światowy już obliczył, że SARS będzie kosztował Azję 0,3 proc. wzrostu ekonomicznego w 2003 r.

Najbardziej dotknięte epidemią SARS są Chiny, w których się ona zaczęła kilka miesięcy temu, została jednak przez władzę zlekceważona. Choć rząd chiński od miesięcy wiedział o wirusie SARS, dopiero teraz przejął się nim naprawdę - ocenia korespondentka BBC.

Teraz władze chcą przeznaczyć kilkaset milionów dolarów na walkę z chorobą, która w całym kraju zabiła już 230 osób. W obliczu rosnącej z dnia na dzień liczby chorych postanowiły utworzyć ogólnokrajowy system medyczny do walki z nietypowym zapaleniem płuc. Za 3,5 mld juanów (420 mln dolarów) ma powstać sieć ośrodków prewencji i  kontroli, a 2 mld juanów (240 mln dolarów) mają być przeznaczone na leczenie osób, których nie stać na pokrycie jego kosztów.

W piątek doniesiono o kolejnych pięciu zgonach na SARS w Chinach i sześciu w Hongkongu. Oznacza to, że w sumie, łącznie z Hongkongiem, zmarło tam 230 chorych (po 115 w obu tych częściach kraju). Liczba zachorowań wzrosła do 2601 przypadków w Chinach i 1510 w Hongkongu.

Ponad połowę ze 180 nowych zachorowań zarejestrowano w Pekinie, którego mieszkańców zaczyna ogarniać panika.

W piątek władze miasta odizolowały trzeci już szpital, po  uniwersyteckim i wojskowym. Do dysponującego 500 łóżkami szpitala Ditan nie wpuszcza się odwiedzających, choć zaledwie dwa tygodnie wcześniej placówkę prezentowano zagranicznym dziennikarzom jako sztandarowy przykład przygotowania do walki z SARS.

Zamknięto też akademiki dwóch wyższych szkół, ekonomicznej i  uniwersytetu Jiaotong, na których zarejestrowano 17 przypadków choroby i jeden zgon.

Kwarantanną objęto 4 tys. osób, które miały kontakt z chorymi albo same wykazują symptomy choroby; nakazano im pozostanie w  domu. Decyzję te ogłoszono w dwa dni po udzieleniu tego rodzaju nadzwyczajnych uprawnień władzom Pekinu.

Coraz powszechniejsze plotki, jakoby zamierzały one wprowadzić stan wyjątkowy. Przerażeni mieszkańcy zaczęli gromadzić zapasy ryżu, soli, oleju i nie zdejmują z twarzy maseczek.

Urząd miasta oficjalnie dementuje te plotki i zapewnia, że nie planuje zamknięcia lotniska i dróg szybkiego ruchu.

Po Pekinie krążą jednak uporczywe pogłoski, że chorzy będą zamykani w obozach na  przedmieściach, że nie będzie można wyjechać z miasta pociągiem i że stolica zostanie otoczona wojskiem. Plotka głosi też, że z miasta uciekają prominenci, poszukując schronienia na wsi, mniej narażonej na niebezpieczeństwo. Rewelacje te są przekazywane przez telefonem, mailem, za pomocą SMS...

Mimo zalecenia władz, by unikać podróży, wiele osób wyjechało z  Pekinu, zwłaszcza czasowych pracowników i studentów, którym skrócono nawet ferie, rozpoczynające się 1 maja. Na dworcu centralnym kłębią się tłumy, kwitnie czarny rynek handlu biletami.

Prowincja nie chce jednak przyjmować nieproszonych gości z Pekinu: autobusu ze stolicy nie wpuściły do siebie władze miasta Wuxi. W Szanghaju, największej chińskiej metropolii, wokół miasta specjalne inspekcje medyczne sprawdzają samochody na bramkach przy pobieraniu opłat na autostradzie, szczególnie ostro kontrolując przyjezdnych z zagrożonych rejonów.

W piątek napłynęła wiadomość, że na Filipinach odnotowano cztery pierwsze przypadki SARS, dwa z nich zakończyły się śmiercią.

em, pap