Za to, że zlekceważył

Za to, że zlekceważył

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dowódca rosyjskiej Floty Północnej admirał Giennadij Suczkow został zawieszony w pełnieniu obowiązków z powodu niedawnego zatonięcia atomowego okrętu podwodnego K-159.
Poinformował o tym zwierzchnik rosyjskich sił morskich adm. Władimir Kurojedow. Decyzję podjął - według jego zapewnień - prezydent Władimir Putin.

"Dziś w nocy prezydent podpisał dekret o powołaniu (nowego) tymczasowego dowódcy Floty Północnej. Został nim wiceadmirał Siergiej Simonienko" - powiedział Kurojedow.

Zaznaczył, że decyzje kadrowe obowiązują na czas śledztwa, które ma ustalić przyczyny tragedii. Sam jednak ocenił już na  konferencji prasowej, że katastrofa to efekt wielu błędów i zaniedbań.

"Przyczyna leży w niespełnieniu podstawowych wymagań, przewidzianych w normatywnych i technicznych instrukcjach dotyczących holowania (okrętu)" - powiedział dowódca rosyjskiej marynarki wojennej.

Kurojedow zarzucił zwierzchnikom Floty Północnej, że zignorowali prognozę pogody ostrzegającą przed sztormem i że nie rozpoczęli na  czas akcji ratunkowej. "Ludzi można było uratować, ale trzeba było podejmować decyzje" - ocenił.

Już wcześniej o "czynniku ludzkim" jako przyczynie katastrofy mówił minister obrony Siergiej Iwanow, który nadzorował akcję poszukiwawczo-ratunkową. "Bez wątpienia wystąpiły elementy lekkomyślności i liczenia na rosyjski +los szczęścia+" -  powiedział dzień po tragedii.

W katastrofie okrętu podwodnego K-159 zginęło dziewięciu rosyjskich marynarzy. Z jednostki, holowanej do złomowania, zdołał się uratować tylko jeden członek załogi

Do katastrofy doszło pod koniec sierpnia, trzy mile morskie od wyspy Kildin. Holowany i pozbawiony większości urządzeń okręt znajdował się na powierzchni morza w miejscu, w którym ma ono 170 metrów głębokości.

Przedstawiciele rosyjskiej floty twierdzą, że na pokładzie okrętu nie było żadnej broni, a jego reaktor atomowy był nieczynny. Uspokajają także, że nie istnieje groźba katastrofy ekologicznej.

rp, pap