Obama patrzy w przyszłość. Ostatnie orędzie prezydenta o stanie państwa

Obama patrzy w przyszłość. Ostatnie orędzie prezydenta o stanie państwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (FOT. ABACAPRESS.COM / NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
Prezydent USA Barack Obama tradycyjnie na początku stycznia wygłosił coroczne orędzie o stanie państwa. Wskazał cztery "wielkie pytania", na które kraj będzie musiał odpowiedzieć: o ekonomię, technologię, bezpieczeństwo oraz jakość polityki w Kongresie.

– Dziś wieczorem chcę odpuścić sobie tradycyjną listę propozycji na przyszły rok. Bez obaw, pomysłów mam wiele: naprawa systemu imigracyjnego, obrona naszych dzieci przed przemocą z użyciem broni palnej, jednakowe wynagrodzenie za taką samą pracę, podniesienie płacy minimalnej. W swoim ostatnim orędziu przed tą Izbą nie chciałbym jednak mówić po prostu o kolejnym roku. Wolę skupić się na kolejnych pięciu, dziesięciu latach i tym co dalej. Chcę skupić się na przyszłości – zaczął prezydent Obama.

Niezwykłe czasy przyspieszających przemian

– Żyjemy w czasach niezwykłych zmian – zmian, które zredefiniują sposób w jaki żyjemy, pracujemy, przekształcą naszą planetę i nasze miejsce na Ziemi. Te zmiany mogą zwiększyć nasze możliwości, albo pogłębić nierówności. I czy tego chcemy czy nie, te zmiany będą tylko przyspieszać – przewiduje Obama.

Jego zdaniem każdy, kto twierdzi, że gospodarka Ameryki jest w złym stanie, uprawia fikcję. Przyznał, że z powodu automatyzacji i robotyzacji zwykłe rodziny mogą mieć trudności z odnalezieniem się na rynku pracy i nad tym zamierza pracować.

W kwestii technologii prezydent USA liczy na amerykańskiego ducha innowacji, który jak sam mówi "jest w DNA Amerykanów". Wyraził dumę z obronienia "wolnego Internetu" i radość z faktu, że coraz więcej studentów i ludzi o niskim dochodzie ma dostęp do sieci. W przyszłości zamierza stawiać na badania medyczne i poszukiwanie nowych, ekologicznych źródeł energii. Chce, by USA płynnie przeszły z węgla i ropy na źródła odnawialne.

Franciszek uczy jak nie być złym policjantem

Będąc przy temacie obronności prezydent USA niespodziewanie zacytował papieża Franciszka. “Naśladowanie nienawiści i brutalności tyranów i morderców to najlepszy sposób, by zająć ich miejsce” – powiedział Obama za Franciszkiem.

– Kiedy politycy atakują muzułmanów, kiedy niszczy się meczety, to nie czyni nas bezpieczniejszymi.  To nie głoszenie prawdy.  To po prostu zła droga.  W ten sposób pomniejszamy się w oczach świata.  W ten sposób trudniej osiągać nam nasze cele i wreszcie w ten sposób zdradzamy naszą tożsamość – przekonywał.

Obama zaznaczył, że USA nie chcą być "policjantem świata", jednak nie mogą zgodzić się na krzywdzenie mniejszych państw przez większe, tak jak zrobiła to Rosja w przypadku Ukrainy. Przypomniał też, że w przypadku kłopotów nikt nie zgłasza się o pomoc do Chin, czy Rosji, tylko właśnie do Stanów Zjednoczonych.

Problem znany nie tylko w Stanach

Ostatnim tematem poruszanym w orędziu był zaostrzający się dialog pomiędzy Demokratami i Republikanami oraz niebezpieczeństwa lobbingu. Język, styl polityków oraz podsycanie skrajnych emocji i antagonizowanie społeczeństwa zdaniem Obamy jest jednym z największych zagrożeń demokracji i największych wyzwań dla niego i przyszłych prezydentów.

– Lepsza polityka nie oznacza, ze musimy się we wszystkim zgadzać.  Jesteśmy wielkim krajem, z wielkimi namiętnościami i interesami.  To także jedna z naszych mocnych stron. Starajmy się jednak zmniejszyć znaczenie pieniędzy w polityce, tak aby wpływowe rodziny i ukryte grupy interesu nie kształtowały w tym stopniu naszych wyborów – przekonywał. – Musimy pracować wspólnie nad realnym rozwiązaniem.  Musimy uczynić proces głosowania łatwiejszym, zmodernizować go, aby pasował do sposobu, w jaki żyjemy – powiedział.

– Wiem, że to, o co proszę, jest trudne.  Łatwiej być cynicznym, uznać że zmiana sposobu uprawiania polityki nie jest możliwa, a nasz głos i nasze działania nic nie znaczą ale jeśli się poddamy, porzucimy myśl o lepszej przyszłości.  Ci z pieniędzmi i wpływami będą mieli większą kontrolę nad naszymi decyzjami: wyślą młodych na wojnę albo dopuszczą do kolejnego kryzysu ekonomicznego, czy cofną prawa i wolności, o które pokolenia Amerykanów walczyły, za które zginęli ludzie – przemawiał Obama.

– Kiedy frustracja wzrośnie, pojawią się głosy namawiające nad do powrotu do systemu plemiennego. Zacznie się szukanie kozłów ofiarnych wśród współobywateli, którzy nie modlą się jak my, nie głosują jak my, albo nie mają tego samego pochodzenia. Nie dopuśćmy do tego – wzywał.

– To Ameryka, którą znam, kraj który kocham. Czyste spojrzenie, wielkie serce, optymizm że prawda nie poparta siłą zbrojną i bezwarunkowa miłość będą miały ostatnie słowo. To daje mi nadzieję na przyszłość.  Stoję tutaj przekonany o tym, że Ameryka jest silna - zakończył 44. prezydent Stanów Zjednoczonych.

Biały Dom