Nie bójcie się Polaków

Nie bójcie się Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Bzdurą" nazwał szef Niemieckiego Instytutu Studiów Gospodarczych wprowadzenie okresu przejściowego w przepływie siły roboczej, podkreślając, że wschodnie landy pilnie potrzebują pracowników.
Renomowany Niemiecki Instytut Studiów Gospodarczych (DIW) nie obawia się jednak destabilizacji niemieckiego rynku pracy w wyniku niekontrolowanego napływu po rozszerzeniu Unii Europejskiej pracowników z Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej.

Szef tej placówki naukowej Klaus Zimmermann przedstawiając w Berlinie najnowszą publikację DIW (kwartalnik poświęcony poszerzeniu UE na Wschód) powiedział, że spodziewa się "umiarkowanego" napływu siły roboczej do Niemiec, a wprowadzenie okresu przejściowego ocenił jako "bzdurę".

Z analizy przeprowadzonej przez DIW wynika, że nawet w przypadku całkowitego zniesienia zakazu podejmowania pracy w 2004 r. do Niemiec może przybyć 180 tys. osób z dziesięciu krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich, przy czym DIW uwzględnił w swoich badaniach Bułgarię i Rumunię, które mają wstąpić do Wspólnoty dopiero w 2007 r. Punkt kulminacyjny migracji z nowych krajów Unii przypadłby na rok 2005, osiągając wówczas poziom 225 tys. osób. Za 25 lat w Niemczech będzie mieszkać 2-2,8 mln osób z Europy Środkowej i Wschodniej, podczas gdy obecnie jest ich 600 tys. Do całej UE może napłynąć na dłuższą metę 3,8 mln osób.

Zdaniem Zimmermanna, większość pracowników niskowykwalifikowanych z tej części Europy jest już w Niemczech - pracując w większości nielegalnie, najczęściej w branży budowlanej.

"Obawiam się, że pracownicy wykwalifikowani z Polski emigrować będą do innych krajów Unii, w których nie obowiązuje zakaz lub do USA" - powiedział. Niemiecki ekonomista wskazał na fakt, iż firmy wschodnioniemieckie poszukują bezskutecznie fachowców i domagają się w związku z tym natychmiastowego otwarcia rynku pracy dla Polaków. Z taką inicjatywą wystąpili w ubiegłym miesiącu burmistrzowie kilku nadgranicznych miast, m. in. Frankfurtu nad Odrą i Guben.

Mimo to Zimmermann sceptycznie ocenia szanse na szybkie zlikwidowanie przez rząd Niemiec zakazu podejmowania pracy dla Polaków. "Rząd wprowadził okresy przejściowe jako siatkę ochronną. Gotowość do podejmowania ryzykownych decyzji jest raczej niewielka" - zauważył.

Zgodnie z zapisami Traktatu Akcesyjnego, kraje Unii mogą zamknąć swój rynek pracy na maksymalnie siedem lat. Niemiecki parlament podjął w miniony piątek decyzję o zamknięciu rynku pracy na razie na dwa lata. Przedłużenie okresu przejściowego o maksymalnie pięć lat uzależnione jest od rozwoju sytuacji. Bez pracy jest obecnie ponad 4,6 mln mieszkańców RFN.

em, pap