Skandal w europarlamencie

Skandal w europarlamencie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Deputowani do Parlamentu Europejskiego wyłudzali diety za udział w posiedzeniach oraz pieniądze dla członków najbliższej rodziny z funduszu przysługującego na obsługę sekretariatu.
Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze "Sterna", wynika, że niektórzy eurodeputowani prawdopodobnie pobierali dzienne diety w wysokości 262 euro za udział w posiedzeniach, na których nie byli obecni. Listy obecności podpisywały za nich osoby podstawione.

Jak twierdzi "Stern", członkowie parlamentu usiłują rzucić podejrzenie na obserwatorów z krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich. Zdaniem tygodnika, popełnienie przez nich oszustwa jest niemożliwe, ponieważ osoby mające status obserwatora nie mają dostępu do pomieszczenia, w którym znajduje się centralna lista. W tych dniach do parlamentu dotarł jednak anonimowy list, którego autor oskarżył "obserwatorów z krajów wstępujących do UE" o fałszowanie list obecności i bezprawne pobieranie diet.

Inne dokumenty dostarczone "Sternowi" wskazują na nieprawidłowości związane z wykorzystaniem dodatku na prowadzenie sekretariatu w wysokości 12.576 euro. "W rzeczywistości pieniądze płyną do innych kieszeni" - zauważa "Stern". I tak brytyjski konserwatysta Robert Atkins miał regularnie przekazywać swojej żonie 8332 euro, twierdząc, że jest wykwalifikowaną sekretarką. 3719 euro otrzymywał czasowo syn Atkinsa, James.

Północnoirlandzki deputowany Ian Paisley zatrudniał w końcu 2002 r. aż trzech członków rodziny - podał niemiecki tygodnik.

Przewodniczący parlamentu Patrick Cox nazwał dziennikarskie zarzuty "plotkami i panikarstwem". "Nie chcę żadnej debaty na ten temat" - powiedział.

Natomiast niemiecki eurodeputowany Hartmut Nassauer domaga się przeprowadzenia dochodzenia, aby wyjaśnić, w jaki sposób lista z  danymi o dodatkach na działalność sekretariatu dostała się w ręce dziennikarzy.

oj, pap